Na 15 lat więzienia skazał w piątek Sąd Okręgowy w Białymstoku 43-latka oskarżonego o zabójstwo znajomego. Powodem ataku z użyciem noża, który miał miejsce w domu na jednym z białostockich osiedli, miała być wcześniejsza napaść ofiary na kobietę, z którą oskarżony mieszkał.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego – brata zmarłego, chcieli dożywocia, obrona – zmiany kwalifikacji prawnej czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci i możliwie łagodnej kary.
Na rok więzienia skazał białostocki sąd w tym samym procesie konkubinę oskarżonego, uznając ją za winną tego, iż nie udzieliła ciężko rannej ofierze pomocy choćby w taki sposób, że nie zadzwoniła po pogotowie. Jednocześnie sąd umorzył wobec niej postępowanie dotyczące niezawiadomienia organów ścigania o zabójstwie; chodziło o to, że jako konkubina oskarżonego jest osobą, która nie podlega karze za brak takiego zawiadomienia.
Oboje solidarnie mają zapłacić bratu zmarłego 10 tys. zł w formie częściowego zadośćuczynienia.
Do zbrodni doszło pod koniec listopada ubiegłego roku, w jednym z domów na białostockim osiedlu Jaroszówka. Dokładnie nie wiadomo, kto kilka dni później powiadomił policję – nie byli to ani oskarżeni, ani brat zmarłego.
Ciało znaleziono w podpiwniczeniu budynku; wcześniej między sprawcą a ofiarą doszło do awantury i bójki. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, 43-latek działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, zadał znajomemu dwa ciosy nożem, które doprowadziły do wykrwawienia się i zgonu.
Obaj mężczyźni byli w przeszłości wielokrotnie karani; oskarżony działał w warunkach recydywy.
43-latek w śledztwie przyznał się do zabójstwa; przed sądem jedynie do pobicia, ale podtrzymał wcześniejsze wyjaśnienia. W postępowaniu przygotowawczym mówił, że zmarły był jego dobrym kolegą, znali się od 30 lat i „obaj mieli bogatą przeszłość kryminalną”. 24 listopada ub. roku ów znajomy przyszedł do domu, który oskarżony wynajmował z konkubiną; zaproponował wspólne spożywanie przyniesionego alkoholu.
Oskarżony wyjaśniał w śledztwie, że gdy skończył się alkohol, podjął decyzję, że go jeszcze dokupi. Gdy wrócił po kwadransie, zastał zamknięte drzwi i usłyszał wołanie konkubiny o ratunek. Według jego opisu, przez okno kuchenne zobaczył znajomego z nożem w ręku. „Zacząłem krzyczeć, co ty odp…, otwieraj okno albo drzwi. Powiedział, że k… nauczy i otworzył okno kuchenne” – wyjaśniał. Tamtędy miał dostać się do środka.
Sąd za najbardziej wiarygodną przyjął wersję zdarzeń od tego momentu, w której późniejsza ofiara ma w ręce nóż, ale jednocześnie deklaruje, że zaraz kobietę z piwnicy uwolni. Oskarżony zadaje mu jednak cios innym nożem, który bierze z kuchni, dochodzi do bójki, po której późniejsza ofiara ucieka do łazienki. Wtedy 43-latek uwalnia konkubinę a ta mówi, że napastnik zwyzywał ją, znieważył, pobił i siłą wepchnął do piwnicy. Wtedy oskarżony miał „dostać szału”, a po brutalnym pobiciu i ataku nożem – ostatecznie wepchnął znajomego do tej piwnicy, gdzie ten – po kilkudziesięciu godzinach – zmarł.
Wbrew temu, co przyjęła prokuratura, sąd uznał, że sprawca działał z zamiarem ewentualnym, a nie bezpośrednim zabójstwa. Sędzia Sławomir Cilulko mówił uzasadniając wyrok, że konkubina 43-latka rzeczywiście została skrzywdzona przez późniejszą ofiarę a oskarżony chciał się za to „odegrać”. „Zaatakował go impulsywnie, na pewno nie był to zamiar przemyślany (…). Nie mieliśmy tutaj do czynienia z chęcią zabójstwa” – powiedział.
Sąd okręgowy skazał 43-latka na 15 lat więzienia. Sędzia Cilulko przypominał, że dożywocie to kara „ostateczna i eliminacyjna, wymierzana wobec najbardziej brutalnych i nie rokujących sprawców”. Zwracał uwagę, że mężczyzna jest recydywistą, który z ostatnich 24 lat życia aż 19 spędził w więzieniach; w pierwszy poważny konflikt z prawem wszedł niedługo po ukończeniu 17 lat.
Ale sąd uznał, że mimo wszystko dożywocie byłoby karą zbyt surową, „nieadekwatną do realiów tego zdarzenia”. Wyjaśniając motywy orzeczenia kary 15 lat więzienia przez 5-osobowy skład orzekający sędzia Cilulko przyznał, że szansa na zmianę sposobu życia przez oskarżonego nie jest duża, ale – jak mówił – „w dłuższej, kilkunastoletniej perspektywie wykluczyć takiej zmiany w przypadku oskarżonego nie można”. Przypomniał, że gdy wyjdzie on z więzienia (ma jeszcze na koncie do odbycia karę ponad 2 lat więzienia za inne przestępstwo) będzie miał ok. 60 lat.
„W swoim przekonaniu bronił on swojej partnerki przed napastnikiem, chciał się na nim odegrać, a że to osoba, której cechy i osobowość predysponują ją do zachowań nagłych i agresywnych, to stało się to, co się stało” – dodał sędzia Cilulko. Mówił też – biorąc pod uwagę zachowanie 43-latka zarówno na sali podczas procesu, jak i w czasie tzw. eksperymentu procesowego, gdy na miejscu zbrodni opisywał jej przebieg – że nie pozwala to jednak na „wykreowanie wizerunku sprawcy jako osoby zimnej, zupełnie nie przejmującej się tym, że kogoś pozbawił życia”.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ apiech/