Od pochodów i strajków lewicy niepodległościowej w czasie zaborów, przez burzliwe świętowanie w II RP i propagandowe defilady w PRL po pielgrzymki ludzi pracy na Jasną Górę – tak 1 maja obchodzono w Polsce na przestrzeni lat Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy zwany Świętem Pracy.
„Ja też śpiewam. A kolor jego jest czerwony. A kolor jego jest czerwony, bo na nim robotnicza krew. A kolor jego jest czerwony, bo na nim robotnicza krew! Tłum jak wielkie zwierzę. (…) Ja mieszkam w tłumie. Jestem Jonaszem, w kieszeni mam wypełnioną ołowiem pałkę. Tłum waży sześćset ton, tyle, co cztery płetwale, sześćset ton ludzkiego cielska, a kolor jego jest czerwony, bo na nim robotnicza krew. Idziemy Wolską, w stronę Starego Miasta, idziemy powoli i śpiewamy. Z okien czasem ktoś powiewa flagą, czerwoną, biało-czerwoną, krzyczy: +Niech żyje!+. Na Chłodnej dołączają do nas bundowcy i Poalej Syjon Lewica, chwilowo w stanie rozejmu, pochody mieszają się ze sobą, pamiętam to tak dokładnie, chwila zamieszania, pokrzykiwania przodowników i pochód formuje się ponownie, polskie transparenty, transparenty w jidysz, a ja zaraz za Szapirą, Szapiro rozluźniony i uważny, idziemy dalej. Za naszą bojówką bojówka Bundu, prawilne, zadziorne chłopaki, potem bojówka Poalej Syjon” – tak plastycznie opisywał pochód 1 maja w swojej powieści „Król” Szczepan Twardoch. Niektórzy bohaterowie „Króla” idący ulicami Warszawy połowy lat trzydziestych mogli mieć w pamięci pochody z czasów panowania rosyjskiego, gdy przedstawiciele lewicy niepodległościowej ryzykowali nie tylko ranami odniesionymi w walkach z przeciwnikami politycznymi, ale także śmiercią z rąk rosyjskiej żandarmerii.
Obchody Międzynarodowego Dnia Solidarności Ludzi Pracy na ziemiach polskich są związane z rozwojem ruchu robotniczego w ostatnich dekadach XIX wieku. W 1886 r. policja stłumiła strajk robotników w Chicago. Co ciekawe, powodem protestu McCormick Harvester Co. nie było łamanie praw pracowników, lecz planowana modernizacja fabryki, która oznaczała zwolnienie dużej części załogi. 1 maja rozpoczęły się starcia z policją. 4 maja jeden z robotników rzucił w funkcjonariuszy bombą. Zginęło jedenastu robotników i siedmiu policjantów. Sąd skazał siedmiu przywódców zamieszek na kary śmierci (wyrok wykonano wobec czterech). Trzy lata później kongres II Międzynarodówki uznał rocznicę rozpoczęcia tych krwawych zamieszek za Święto Funkcjonariuszy Pracy. Socjaliści określali skazanych jako męczenników bitwy o prawa robotnicze. Ogłoszony przy tej okazji hymn „Na dzień 1 maja” wykorzystywał melodię „Warszawianki” Wacława Święcickiego (później nazywanej „Warszawianką 1905”).
Ruch socjalistyczny na ziemiach polskich odradzał się w tym czasie po klęsce I Proletariatu. Pierwsze pochody i strajki organizowały II Proletariat i Związek Robotników Polskich. W 1891 r. w Łodzi i Żyrardowie doszło do starć z wojskiem, a następnie do represji władz carskich. Z późniejszych demonstracji największe rozmiary przybrały wystąpienia w okresie rewolucji 1905 r. Na 1 maja wydawano również specjalne ulotki i jednodniówki. Największy autorytet polskiej lewicy niepodległościowej Bolesław Limanowski z perspektywy Paryża w kolportowanej w Warszawie odezwie podsumowywał dotychczasowe efekty rewolucji: „Ten niespodziewany w swej potędze przejaw woli ludowej zatrwożył i najeźdźców, i wyzyskiwaczy. Najeźdźcy zaczęli przemawiać do ludu w jego ojczystym języku, który przedtem pogardliwie psim nazywali. Wyzyskiwacze spostrzegli, iż trzeba poczynić robotnikom ustępstwa, pomiarkować nieco swoją chciwość”. W przesłaniu Limanowski akcentował wątki niepodległościowe: „Musimy przygotować się należycie do wymiatania śmieci z kraju, kiedy na nas zawołają: już pora. A gdy wymieciemy śmiecie z kraju, to mając broń w ręku, nie pozwolimy, aby ktoś nieproszony gospodarzył w naszym domu, ale sami zostaniemy gospodarzami w naszej Rzeczypospolitej i urządzimy się tak, jak nam będzie najlepiej”.
W zupełnie innym tonie, już u zarania niepodległości utrzymane były pierwszomajowe odezwy organizacji lewicowych, które nie dążyły do budowy własnego państwa. 1 maja 1918 r. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy wzywała do strajku generalnego wymierzonego w okupantów z Niemiec i Austro-Węgier oraz „na chwałę robotnikom rosyjskim, ich potężnemu zwycięstwu nad caratem i burżuazją, ich przesławnej rewolucji socjalnej”. Ostatecznym celem miało być zjednoczenie z rewolucją bolszewicką w Rosji.
Nieprzypadkowo więc, w czasach II Rzeczypospolitej 1 maja na ulicach toczyły się walki nie tylko pomiędzy ugrupowaniami lewicowymi a narodową demokracją, ale również zwolennikami lewicy niepodległościowej i agenturalnej Komunistycznej Partii Polski. Oddzielne pochody organizowała też żydowska partia Bund. W niektórych regionach własne uroczystości miały również środowiska chłopskie. Były one wyjątkowo okazałe ze względu na udział orkiestr ludowych. Wszystkie pochody i wiece były chronione przez uzbrojone (czasami w broń palną) bojówki partyjne.
W największych ośrodkach przemysłowych – Warszawie, Łodzi i na Górnym Śląsku – robotnicy zbierali się w swoich fabrykach lub dzielnicach i wspólnie dołączali do wielkiego marszu w centrum miasta. „W fabryce Lilpopa o godz. 9 otwarto bramę dla umożliwienia publiczności wzięcia jak najliczniejszego udziału w obchodzie. […] Następnie uformował się pochód w liczbie ponad 3000 osób, reprezentujących fabryki Lilpopa, Franaszka oraz dzielnicę Wola i podmiejską Chrzanów. W pochodzie zwracał uwagę liczny oddział rowerzystów, młodzież ze sztandarami oraz kobiety i dzieci” – pisano w jednej z relacji w latach trzydziestych. Niekiedy w pochodach z tamtego czasu niesiono portrety teoretyków socjalizmu – Karola Marksa i Fryderyka Engelsa – oraz Ignacego Daszyńskiego i zamordowanego przez włoskich faszystów przywódcę socjalistów, Giacoma Matteottiego. Od wieców odbywających się w innych krajach Europy te organizowane przez polską lewicę niepodległościową odróżniały również śpiewane pieśni: „Międzynarodówkę” zastępowano „Czerwonym sztandarem” i „Warszawianką 1905”. Stołeczne zgromadzenia PPS kończyły się z reguły na placu Dąbrowskiego, gdzie przywódcy formacji wygłaszali płomienne przemówienia.
„1 maj w roku bieżącym jest świętem o wyjątkowym znaczeniu. Tradycyjne święto pracy w warunkach odzyskanej niepodległości, w momencie odbudowy naszej państwowości, w momencie dobijania potwora hitlerowskiego w jego własnym, zbójeckim gnieździe – urasta do roli święta ogólnonarodowego” – stwierdzało wydawane na warszawskiej Pradze „Życie Warszawy”. Artykuł „Święto 1 Maja w Polsce Odrodzonej” jest manifestem ideologicznego przesłania komunistów w pierwszych latach ich władzy. 1 maja, podobnie jak początkowo tolerowane Święto Konstytucji 3 Maja, miał być wykorzystywany do propagowania ideałów „wolności, demokracji, postępu”. Walka o nie miała być kontynuacją walki z „reżimem sanacji” oraz okupantem niemieckim. „Tylko konsekwentne odgrodzenie się od sanacyjno-ozonowych tradycji – tylko gruntowne wykorzenienie ich w naszym społeczeństwie – może być warunkiem – może być warunkiem, że cele, jakie postawiliśmy przed sobą na drodze do Polski demokratycznej, będą w pełni zrealizowane” – podkreślano w artykule podpisanym przez ppłk. Stefana Matuszewskiego, ministra informacji i propagandy w rządzie tymczasowym. „W oparciu o przymierze ze Związkiem Radzieckim potrafimy w całej pełni zapewnić naszemu demokratycznemu Państwu siłę i rozkwit w przyszłości” – dodawał Matuszewski.
Mimo że stolica była w gruzach, propagandowy dziennik wydawany na Pradze zapowiadał uroczystości mające odbyć się na lewym brzegu Wisły. „Już wczoraj w godzinach popołudniowych Warszawa przybrała odświętną szatę. Gmach Opery na Placu Teatralnym i cały szereg ocalałych wśród ruin domów udekorowano portretami Prezydenta Bieruta, Premiera Osóbki-Morawskiego, gen. broni Roli-Żymierskiego i opasano olbrzymimi wstęgami i wieńcami zieleni. Wieczorem na głównych arteriach Warszawy po raz pierwszy od dłuższego czasu zajaśniały żarówki elektryczne latarni ulicznych. […] Radosny nastrój tłumów biorących udział w tej wieczornej manifestacji w przeddzień Święta 1 Maja, jasno oświetlone ulice stolic, artystycznie wykonane dekoracje usunęły nieco w cień smutny obraz gruzów i ruin Warszawy” – opisywali redaktorzy „Życia Warszawy”. 1 maja pierwsza defilada w Polsce rządzonej przez komunistów przeszła od placu Teatralnego, przez Krakowskie Przedmieście do skrzyżowania z Alejami Jerozolimskimi. Gazeta „szacowała” liczbę manifestantów na 100 tysięcy.
Poza powtarzającymi się „rytualnymi” przemówieniami podkreślającymi wagę przyjaźni ze Związkiem Sowieckim i „przemian demokratycznych” przedstawiciele nowej władzy ostrzegali „wrogów ludu”. „Usiłuje jeszcze bruździć reakcja. My umiemy doskonale odróżnić nieznanych żołnierzy i bojowników, którzy ginęli pod gruzami Warszawy w walce z Hitlerem, od przywódców, od tej złej kliki, przez którą Warszawa została zniszczona. Niech reakcja nie usiłuje zainkasować zasług tych, którzy nie dla niej ginęli, lecz ginęli dla Polski” – mówił reprezentujący PPR minister oświaty Stanisław Skrzeszewski.
Co charakterystyczne dla pierwszego okresu istnienia „Polski ludowej”, obok informacji o obchodach 1 maja zamieszczano zapowiedzi uroczystości w rocznicę Konstytucji 3 maja. W mszy za ojczyznę w ocalałym kościele seminaryjnym miały wziąć udział władze państwowe i wojsko.
W kolejnych latach wraz z umacnianiem się nowego systemu obchody 1 maja stawały się coraz bardziej masowe i przymusowe dla robotników, uczniów i „inteligencji pracującej”. Oficjalne ogłoszenie 1 maja świętem państwowym było tylko formalnym potwierdzeniem tego procesu. „Dla zadokumentowania osiągnięć i zwycięstw klasy robotniczej, przodującej siły Narodu, budującego socjalizm, jako wyraz umocnienia się władzy ludowej, w hołdzie dla tysięcy bojowników wolności i postępu, dla zamanifestowania solidarności narodu Polskiego z siłami postępu i pokoju na całym świecie, w 60-tą rocznicę pierwszego obchodu międzynarodowego święta proletariatu w Polsce stanowi się, co następuje: Dzień 1 maja jest dniem święta państwowego, wolnym od pracy” – głosiła ustawa z kwietnia 1950 r. o ustanowieniu 1 maja świętem państwowym.
Propaganda komunistyczna w okresie stalinizmu wydaje się dokładnym odzwierciedleniem zapisów ustawy z kwietnia 1950 r. Podczas wielkiego pochodu 1 maja 1950 r. szczególnie wiele transparentów i słów poświęcono „współpracy i przyjaźni” ze Związkiem Sowieckim. Symbolem „budowy socjalizmu” były liczne hasła zapewniające o wykonaniu tzw. planu sześcioletniego. Wzorem pochodów moskiewskich ważnymi aktorami ich polskich odpowiedników byli przodownicy pracy przepasani szarfami informującymi o przekroczeniu norm prac. Na niektórych wiecach byli obecni weterani ruchu z czasów przewrotu 1905 r. „Cześć wielkim rewolucyjnym tradycjom 60-letnich walk pierwszomajowych” – głosił jeden z transparentów. Konsekwentnie pomijano ich ówczesne barwy partyjne. Przynależność do niepodległościowego PPS kłóciłaby się z czczonymi przez komunistów „tradycjami internacjonalistycznymi” przeciwnej odbudowie niepodległości Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy.
1 maja był także okazją do budowy polskiego odpowiednika stalinowskiego kultu jednostki. W „Polskiej Kronice Filmowej” z maja 1950 r. można było obejrzeć relację z wizyty delegacji młodzieży szkolnej u prezydenta RP Bolesława Bieruta. „Prezydent życzył swym gościom – przodownikom w nauce – żeby w przyszłości stali się również przodownikami pracy” – relacjonował lektor PKF Andrzej Łapicki. Mimo że podczas uroczystości w ogrodach Belwederu uczestniczyli też premier Józef Cyrankiewicz i sowiecki marszałek w polskim mundurze Konstanty Rokossowski, to Bierut był jedynym bohaterem tego wydarzenia. W PKF z 1953 r., szczytowego okresu polskiego stalinizmu, kamera uchwyciła scenę, w której matka pokazywała kilkuletniemu synowi Bieruta na trybunie honorowej. „Zobacz, dziecko, to nasz wódz, nauczyciel, przyjaciel” – głosił komentarz. Zbliżało to dyktatora do propagandowego wizerunku nieżyjącego już wówczas przywódcy ZSRS.
Po przełomie roku 1956 r. ideologiczne natężenie propagandy nieco zelżało. Zniknęło też wiele „rekwizytów” epoki stalinowskiej – portrety przywódców ZSRS (poza wizerunkami „wodza rewolucji” Włodzimierza Lenina) i hołubieni przez propagandę przodownicy pracy. Brak uczestnictwa w pochodzie nie wiązał się również z dużym ryzykiem utraty pracy. W przemówieniu Władysława Gomułki nie pojawiały się wątki dotyczące konieczności nasilenia walki z „krajami imperialistycznymi”, ale raczej podjęcia współzawodnictwa. „O tempie naszego marszu naprzód w ostateczności decyduje bowiem człowiek – jego poziom, jego praca, jego patriotyzm, jego poczucie społeczne, jego twórcza i dalekosiężna myśl” – zaznaczał nowy lider PZPR. Gomułka nie odniósł się w żaden sposób do entuzjazmu społecznego października 1956 r., który wyniósł go do władzy. Wydaje się, że był to jeden z kolejnych przejawów końca odwilży.
Rozczarowanie rządami Gomułki i wydarzenia roku 1968 skłoniły środowiska studenckie do protestu przeciwko represjom. Do najbarwniejszego doszło we Wrocławiu, gdzie studenci przemaszerowali przed trybuną honorową z hasłami: „Prawdę dziś mówi +Miś+ oraz „Czytajcie +Świerszczyk+, bo nie kłamie”. Ironicznie skandowano także imię I sekretarza, naśladując w ten sposób zwyczaje partyjne. Podobnie było w maju 1971 r., kilka miesięcy po masakrach na Wybrzeżu.
Atmosfera 1 maja w latach siedemdziesiątych miała być w zamierzeniu władz partii bardzo swobodna. Polska Kronika Filmowa ukazywała święto 1 maja raczej jako radosny dzień skupiający przedstawicieli wszystkich profesji. Szczególnie okazale wyglądał warszawski pochód 1 maja 1975 r. – u szczytu okresu gierkowskiej prosperity. Propagandowa narracja PKF niemal całkowicie pomijała ideologiczny wymiar święta. Przypominano jedynie o sukcesach ostatniego czterolecia. „Na VII Zjazd Partia przyjdzie z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i programem dalszego rozkwitu Polski”. Kamery pokazywały ujęcia z wnętrza pochodu. Skupiały się one nie tylko na robotnikach reprezentujących kluczowe zakłady przemysłowe, ale również na hołubionych przez władzę luminarzach polskiej kultury, szczególnie popularnych aktorach i reżyserach filmowych. Ogromną siłę przyciągania miały też imprezy odbywające się po zakończeniu wiecu, na których można było kupić „towary deficytowe” – słodycze czy owoce cytrusowe.
W 1981 r. do oficjalnych obchodów przyłączali się działacze „Solidarności”. Biuro Polityczne KC PZPR odnotowało wiele przypadków „nacjonalizmu i antyradzieckości”. Od roku 1982 wiele świąt 1 maja przeradzało się w zamieszki. W 1985 r. oficjalny pochód w Gdańsku został niemal całkowicie rozbity nie przez „Solidarność”, która zorganizowała niewielki marsz prowadzony przez Lecha Wałęsę, lecz anarchistyczny Ruch Społeczeństwa Alternatywnego. W 1986 r. opozycji udało się zmniejszyć frekwencję na pochodach dzięki akcji telefonów do zakładów pracy – rozmówcy podszywali się pod działaczy miejscowych komitetów partyjnych i zawiadamiali, że z powodu katastrofy w Czarnobylu obchody odwołano. W latach osiemdziesiątych ciężar autentycznego święta pracy przejęły organizowane przez ks. Jerzego Popiełuszkę pielgrzymki ludzi pracy na Jasną Górę.
Wyjątkowy wymiar miały obchody z 1 maja 1989 r. W atmosferze pierwszej w dziejach PRL prawdziwej kampanii wyborczej ulicami Warszawy przeszedł legalny pochód opozycji, który wyruszył sprzed grobu ks. Popiełuszki przy żoliborskim kościele św. Stanisława Kostki. Na trasie prowadzącej na Podzamcze skandowano m.in. hasła: „Precz z komuną” i „Nie stój z boku, chodź na pochód”. Niezwykle blado wyglądał z kolei zorganizowany przez władze wiec na placu Zwycięstwa. „Wartki bieg wydarzeń odmienia naszą rzeczywistość. Łatwo nieraz o utratę równowagi, poczucia kierunku, a my musimy iść tylko naprzód, usuwać wszystko to, co się przeżyło, bronić tego, co trwałe, rozwijać to, co jest jutrem socjalizmu” – stwierdził I sekretarz KC PZPR Wojciech Jaruzelski. Zaledwie kilka miesięcy później miało się okazać, że był ostatnim przywódcą swojej partii, który przemawiał 1 maja. W 1989 r. tradycję pochodów, które były już tylko cieniem dawnych uroczystości, udało się podtrzymać m.in. w Bydgoszczy, Poznaniu i Szczecinie. Gdzie indziej ograniczano się do wieców i festynów.
Po 1989 r. widoczny w sferze publicznej stał się również religijny wymiar obchodów tego dnia. 1 maja jest także Świętem Józefa Rzemieślnika. Proklamował je papież Pius XII 1 maja 1955 r. W nauczaniu Kościoła kształtowanym od pontyfikatu Leona XIII znaczenie pracy jest jednym z najważniejszych elementów rozważań o społeczeństwie. „Praca ludzka stanowi klucz, i to chyba najistotniejszy klucz, do całej kwestii społecznej, jeżeli staramy się ją widzieć naprawdę pod kątem dobra człowieka” – podkreślał papież Jan Paweł II w encyklice „Laborem exercens”. Najważniejszym ośrodkiem kultu św. Józefa w Polsce jest Narodowe Sanktuarium pod jego wezwaniem w Kaliszu. 1 maja przybywa tam Ogólnopolska Pielgrzymka Pracowników i Pracodawców, organizowana przez NSZZ „Solidarność”.
Ustawa z roku 1950 w niezmienionym kształcie obowiązywała przez ponad pół wieku. W styczniu 2007 r. Sejm RP uchwalił jej nowelizację. „W hołdzie wszystkim tym, którzy swoją pracą tworzyli wielkość Naszej Ojczyzny, wspierali jej rozwój i budowali przyszłość dla następnych pokoleń, dla podkreślenia wartości pracy ludzkiej – rozumianej jako moralny obowiązek człowieka, ale też jako doskonalenie świata nas otaczającego – dokonującej się poprzez wszechstronny rozwój osoby ludzkiej, w trosce o zachowanie godności pracy ludzkiej i wiążącej się z tym wolności i mądrości” – brzmi nowa preambuła uzasadniająca zachowanie Święta Pracy. (PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ dki/