Według najnowszego raportu o stanie cen w sklepach, w kwietniu br. codzienne zakupy były droższe o prawie 22% niż w analogicznym okresie ub.r. W tym roku to najwyższy wynik oraz kolejny, który przekroczył poziom inflacji. Znów w relacji rocznej najmocniej podrożały produkty tłuszczowe. Poszły w górę aż o ponad 51%. Mocno też zdrożało mięso, bo o 31%, pieczywo – o 28,1%, a warzywa skoczyły o 22%. Eksperci komentujący te wyniki, uważają, że to nie koniec złych wiadomości. Niedługo w sklepach może być drożej nawet o 30% rdr. Do tego obserwatorzy rynku dodają, że w tym notowaniu nie widać jeszcze skutków wojny w Ukrainie. Z tym będziemy się mierzyć dopiero za kilka miesięcy i niestety będą to bardzo odczuwalne konsekwencje.

Podwyżek ciąg dalszy

Jak wynika z cyklicznego raportu „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, w kwietniu br. w sklepach było drożej średnio o 21,8% w porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku. W górę poszły wszystkie z dwunastu analizowanych kategorii. Aż w jedenastu przypadkach wzrosty były dwucyfrowe. Do porównania łącznie zestawiono ponad 30 tys. cen detalicznych sieci handlowych działających w 16 województwach. Badaniem objęto wszystkie dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience i cash&carry.

– To jest dowód na to, że realny wzrost cen i w konsekwencji ich odczuwalność są znacznie wyższe dla konsumentów, niż wskazywałyby na to oficjalne odczyty inflacji. Niestety, z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że to nie koniec podwyżek. W świetle obecnych czynników, szczyt wzrostów cen spodziewany jest na okres wakacyjny, kiedy w sklepach może być drożej rdr. o 25%, a nawet 30% – komentuje dr Tomasz Kopyściański, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.

Z kolei ekonomista dr Krzysztof Łuczak z Grupy BLIX podkreśla, że wynik z kwietniowej analizy jest najwyższy w tym roku. Ponadto po raz kolejny przekracza wskaźnik inflacji. Według wcześniejszych raportów, w marcu br. średni wzrost cen w sklepach wyniósł 15,6% rdr. W lutym był na poziomie 10%, a w styczniu – 17,6% rdr. Jak dodaje dr Kopyściański, to wynik niepokojący, zarówno jeśli chodzi o sam poziom, wskazujący na większą negatywną odczuwalność wzrostu cen dla konsumentów, jak i o dynamikę miesiąc do miesiąca. To drugie wręcz sygnalizuje, że dotychczas podejmowane działania antyinflacyjne nie przynoszą pozytywnych rezultatów – łagodzą tylko nieco skutki, ale żadną miarą nie usuwają przyczyn samej inflacji.

Główne czynniki powodujące wzrost cen to efekt kuli śnieżnej, oczekiwania inflacyjne, ale również brak konkretnego pomysłu rządu na obecny problem. Widzimy spychanie odpowiedzialności na COVID-19, ceny energii, a także politykę Rosji i Putina. W kwietniowym notowaniu inflacji nie ma jeszcze widocznego oddziaływania wojny w Ukrainie. Z tym problemem będziemy się mierzyć za kilka miesięcy i niestety, będą to bardzo odczuwalne konsekwencje – stwierdza dr Anna Semmerling, ekspertka z zakresu finansów i ekonomii Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.

Czołówka drożyzny

Z zebranych danych wynika, że w kwietniu br. znowu najbardziej podrożały rok do roku produkty tłuszczowe – o 51,4% (w marcu – 53,8%). W obrębie tej kategorii w górę poszły przede wszystkim takie artykuły, jak olej – o 54,9% (w marcu – 68,6%), a także masło – o 51,2% (w marcu – 29,2%).

– Czynniki są odmienne dla poszczególnych produktów, ale skutki podobne. Rynek tłuszczy roślinnych rozsadza kryzys wojenny, uderzający w olej słonecznikowy. Sytuację pogarsza wzrost kosztów paliw, energii oraz pasz. Efekty? Drożyzna na dłużej – analizuje dr Andrzej Maria Faliński, wiceprezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, były wieloletni dyrektor generalny POHID-u.

Na drugim miejscu zestawienia przedstawiającego największe podwyżki rdr. znajdują się tzw. inne produkty z wynikiem 38,2% (w marcu – 21,3%). Tu widzimy, że karma dla kotów zdrożała o 49,3% (w poprzednim miesiącu – o 20,3%), a dla psów – o 26% (22,8%). Z kolei pieluchy dla dzieci poszły w górę o 17,1% (poprzednio 17%).

– Karmy dla psów i kotów produkowane są ze składników, które w ostatnim czasie podrożały najbardziej. Są to produkty pochodzenia zwierzęcego, a także tłuszcze. Ponadto produkcja tych wysoce przetworzonych artykułów pochłania znaczną ilość energii, która przecież istotnie podrożała – mówi ekonomista z WSB we Wrocławiu.

Trzecią pozycję w zestawieniu zajmuje mięso ze wzrostem o 31,2% rdr. (w marcu – 22,1%). W obrębie tej kategorii również widzimy, że mięso wołowe podrożało o 27% (w marcu – 30,2%), drobiowe – o 45% (15,2%), a wieprzowe – o 28,7% rdr. (12%).

– W wielu domach codziennie spożywa się mięso oraz produkty mięsne. Do produkcji drobiu potrzebna jest pasza, do której niezbędne są nawozy, a te są skorelowane bezpośrednio z ceną gazu. Jeśli ona jest wysoka, a tak właśnie jest obecnie, to rośnie też cena tego asortymentu, do którego wytwarzania jest używany. Na inflacji również zarabiają sklepy podnoszące marże na produkty. O tym zapominają klienci, obwiniając o wysokie ceny tylko spadek wartości pieniądza – zaznacza dr Semmerling.

Będzie drożej

Na kolejnych miejscach zestawienia przedstawiającego największe podwyżki rok do roku znajdują się takie kategorie jak, pieczywo – 28,1% (w marcu – 4,4%), nabiał – 23% (10%), warzywa – 22% (20,5%), a także używki – 20,7% (11,1%). Natomiast najmniej rdr. zdrożały owoce – 7,8% (w marcu – 12,3%), napoje – 10,9% (7,2%), jak również art. chemii gospodarczej – 11,4% (2,9%).

– Artykuły chemii gospodarczej są produktami, dla których łatwiej jest odnaleźć tańsze substytuty czy zamienniki. To powoduje, że wzrost cen będzie szybko tworzył barierę psychologiczną. Jeśli coś podrożeje, to konsument poszuka takiego samego rodzaju towaru, tylko za mniej pieniędzy. Spodziewamy się wyższych cen owoców sezonowych, takich jak czereśnie czy truskawki. Częściowo będzie to wynikać z rosnących kosztów produkcji, ale również z możliwości przemycenia wyższych marż – opisuje ekspertka z WSB w Gdańsku.

Jak prognozuje dr Łuczak, ceny w sklepach nie spadną szybko. Najgorzej może być w lipcu i w sierpniu, kiedy faktycznie mogą wzrosnąć nawet o 30% rdr. Zdaniem eksperta z Grupy BLIX, jeżeli w tym czasie nie wydarzy się nic negatywnego, to po wakacjach dynamika cen zacznie powracać do stanu sprzed pandemii. Ale na większe wyhamowanie przed końcem 2022 roku, na razie nie ma, co liczyć. Obecnie, aby ceny wyhamowały bądź nawet spadały musi nastąpić recesja. Dr Kopyściański również stwierdza, że niestety, recesja wydaje się być jedynym lekarstwem na wyhamowanie inflacji. Ryzyko stagflacji cały czas jest dostrzegalne, chociaż jak na razie ani w Polsce, ani w innych krajach UE nie pojawiają się jeszcze negatywne sygnały w zakresie wzrostu bezrobocia.

– Na najbliższe tygodnie pytanie nie powinno brzmieć, czy inflacja będzie rosła, tylko czy osłabnie dynamika jej wzrostu. Cały czas rosną ceny energii i paliw. W ciągu kilku dni pokazały się kolejne wzrosty na poziomie 0,20-0,30 gr na litrze benzyny. Z uwagi na sytuację w Ukrainie, w kolejnych miesiącach będą drożeć wszelkie produkty powiązane ze zbożem, np. pieczywo i mięso – przekonuje dr Anna Semmerling.

Według dr. Falińskiego, ceny oczywiście będą rosły, bo cały czas działają ich przyczyny. Im więcej towar jest przetworzony, tym bardziej kumuluje w sobie zwyżki różnych uczestników łańcucha kooperacyjnego i dostaw. Do tego dodajmy fiskalizm i problemy z kosztami pracy, więc na rynku ogólnie nie może być tanio. Zdaniem eksperta, to oznacza nieunikniony spadek konsumpcji, inwestycji, a także recesję o przebiegu stagflacyjnym. Niemniej dr Semmerling uważa, że obecnie trudno jest jednoznacznie twierdzić, czy obserwowane zjawisko doprowadzi do stagflacji lub nawet recesji w najbliższych miesiącach. Ekspertka z WSB w Gdańsku podsumowuje, że to nie jest scenariusz na II kwartał br. W przypadku inflacji i cyklu gospodarczego raczej myślmy o końcówce III, a nawet o IV.

|MondayNews