Pani Irena Drowdwiłło-Batura- poetka, regionoznawczyni, autorka esejów krajoznawczych, reportaży, opowiadań, autorka i współautorka przewodników turystycznych, przewodnik turystyczny po Suwalszczyźnie, odznaczona Złotą Odznaką „Opiekuna Zabytków PTTK” oraz Medalem „Zasłużony dla miasta Augustowa” była gościem Pani Józefy Drozdowskiej podczas spotkania „Reportaże z lat odległych”, które odbyło się 26 kwietnia w Filii nr 2 APK – Miejskiej Biblioteki Publicznej. Pani Irenie towarzyszył jej mąż, również regionalista i historyk, Pan Wojciech.

I choć pani Irena to osoba wielu zainteresowań, ten wieczór upłynął przede wszystkim pod znakiem poezji. Jak pisze pani Irena? Aby scharakteryzować twórczość gościa pani Józefa Drozdowska odwołała się do słów dwóch autorów- poety, krytyka literackiego, zainteresowanego szeroko pojętym regionalizmem profesora nauk humanistycznych- Zbigniewa Chojnowskiego i pisarza, recenzenta oraz sekretarza bydgoskiego pisma Akant- Stefana Pastuszewskiego.

Zbigniew Chojnowski poświęcił pani Irenie jeden z podrozdziałów książki „Prowincjusze, tubylcy i bywalcy”. Pisze w niej o twórczości autorki jako o „fotografiach słownych z jej głębi” skierowanych na drugiego człowieka „spotkanego na drogach życia.” W jego ocenie pani Irena pochyla się nad ludźmi, nie ma w jej wierszach tak często obecnego u innych twórców zapatrzenia w siebie graniczącego z narcyzmem. Pani Irena przyjmuje ludzi takimi, jacy są. Nie próbuje ich naprawiać czy moralizować, pozwala im w swojej poezji żyć ich własnym życiem, słucha, wysłuchuje i pamięta ich losy takimi, jakie w rzeczywistości są. Nie ocenia, „pozwala ludziom zamieszkać w jej słowie”. W utworach autorki Zbigniew Chojnacki widzi ogromną pokorę. Mówi o tym, że wybrała kształt zapisany wolnym wierszem, wzięty z wielu życiorysów i „reportaży z lat odległych”. Dużo w jej tekstach realności i konkretności.
Z kolei Stefan Pastuszewski na określenie twórczości poetki użył określenia „reportaże poetyczne.” Zwrócił uwagę, że pani Irena koniecznie „chce coś utrwalić,” zdarzenia, pejzaże, swoje zachwycenia, a rzeczy, których używa, jak nazwiska czy nazwy są „drobnymi kamyczkami”, wzbogacającymi jej pisarstwo. Pastuszewski zauważył też, że pisarka poświęca dużo miejsca śmierci i starości. Napisała, że spotkała się ze swoją „muzą niepodkasaną”, zaczęła wychodzić do ludzi z poezją już w wieku, kiedy nie jest się „podkasanym”, czyli ma się za sobą dojrzałość – co podkreślała pani Józefa Drozdowska.
„Jak zdobywasz rozmówców, którzy zamieszkają w twoich wierszach?”- pytała gościa pani Józefa. „To się bierze z tego, że szukaliśmy materiałów historycznych i do przewodników. Żeby zdobyć informację trzeba o coś zapytać. Wymyślałam pytania, jak okazało się, że człowiek dużo przeżył, dużo przemyślał, szło to dalej”- wyjaśniała pani Irena. Sama przyznaje, że pisze, ale niczego nie upublicznia przed rozmową z daną osobą. Kiedy ma gotowy tekst zawsze kontaktuje się z jego bohaterem. Czasem słucha ludzi w autobusie i jeśli słyszy ciekawą rozmowę, potrafi też podejść i rozpocząć dialog.


Główna część spotkania polegała na pięknym odczytaniu przez pana Wojciecha wybranych utworów z czterech tomików autorki. Usłyszeliśmy m.in. wiersz według opowieści jej teściowej o szewcu Kazimierzu, powstały podczas pisania przewodnika po ziemi sejneńskiej, wiersz poświęcony Józefie Drozdowskiej (tomik „Odmierzam przestrzeń i czas”) tekst dedykowany profesorowi Janowi Jaworowskiemu, dotyczący jego wymarzonej miłości i kobiety, która, choć nie była z Augustowa, poprosiła, aby jej prochy zostały rozrzucone po jeziorze Necko (tomik „Minione, trwałe”), wiersz o babce (jak mówiła sama pani Irena, dziadkowie ją długo wychowywali) oraz wiersz na podstawie snu „Patrzenie sercem” poświęcony ojcu poetki (tomik „Borówki: Reportaże z lat odległych”) wreszcie utwór poświęcony Stanisławie Kanozie, która w Jastrzębnej Pierwszej tworzy rzeźby. Znajdują się one nawet na kolejnych klepkach płotu otaczającego dom (tomik „Najważniejsze i ważne”). Na zakończenie pan Wojciech zaprezentował licznie przybyłej publiczności tekst, którym jego żona zadebiutowała.
„Kończysz tę książkę epilogiem i piszesz wierszem pewne słowa…”- mówiła pani Józefa do autorki po wysłuchaniu poezji z ostatniego zbiorku – „Czy rzeczywiście gubisz po drodze odwagę pisania, odwagę słów?” „Po prostu umierają ludzie, którzy dzielili się ze mną słowem i to jest strach, że coraz bardziej ich ubywa. Ci, których teraz spotykam nie mają tyle doświadczenia życiowego”- wyjaśniała pani Irena. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, bo dawni ludzie i dawne pokolenia odchodzą. Kto wie, co będą niosły ze sobą nowe? Na szczęście wciąż jeszcze można wejść w ten świat za sprawą poezji Pani Ireny Batury, zanurzyć się w przeplatane historią i nutą refleksji poetyczne relacje- reportaże z lat odległych. Można i należy. Bo warto.
Źródło informacji: facebook.com/MiejskaBibliotekaPublicznaAugustow
Fot. APK/MBP
Opublikował: Bart.