Wystarczyło tylko jedno zdanie – „Dobry wieczór, państwu” – wypowiedziane przez Stanisława Janickiego na powitanie, by powróciło wspomnienie dziesiątek niedzielnych sensów z cyklu „W starym kinie”. 29 sierpnia wśród publiczności zasiadającej w fotelach augustowskiego kina „Iskra” nie było chyba choćby jednej osoby, w której dźwięk  wibrującego „r” pana Stanisława Janickiego nie wywołał nostalgii za starym  – tym przedwojennym i tużpowojennym  – kinem…

Okazję, by na powrót zanurzyć się w tym innym świcie, znanym chociażby ze wspomnianego już cyklu „W starym kinie”, stworzył augustowianom Dyskusyjny Klub Filmowy „KINOCHŁON”. DKF kolejny sezon swojej kulturalno-filmowej działalności otworzył seansem komedii z 1938 roku „Robert i Bertrand” Mieczysława Krawicza. Gościem tego wyjątkowego pokazu była prawdziwa legenda polskiej telewizji  – Stanisław Janicki. Pokoleniom Polaków znany jako prowadzący program „W starym kinie”, pokazujący dzieła przedwojennej kinematografii, opatrzone komentarzem autora cyklu. Zajęcie to sprawiło, że na zawsze dla wielu z nas będzie „panem w ciemnych okularach od starego kina”. Krzywdzące to bardzo dla bogatego dorobku twórczego Stanisława Janickiego, który, poza zaszczepianiem w narodzie miłości do starego kina na srebrnym ekranie, pisze książki o kinie, jest dziennikarzem, krytykiem i historykiem filmowym, oraz scenarzystą i reżyserem filmowym, który na swoim koncie ma kilkanaście produkcji fabularnych i dokumentalnych. A wszystkich stęsknionych za „W starym kinie” zaprasza do stacji Kino Polska, gdzie prowadzi cykl „Kalejdoskop Polskiego Filmu”.

Widzom augustowskiego KINOCHŁONA Pan Janicki dał się poznać, jako towarzyski i otwarty znawca kina o fascynującej osobowości i barwnym życiorysie, który nie od początku był miłośnikiem polskiego kina… Podkreślał, że nigdy filmów nie oceniał, jedynie je opisywał, wskazywał wady i zalety – tak też było w przypadku obejrzanego razem z augustowską widownią „Roberta i Bertranda”. Gość podważył argumenty krytyki, ale i jednocześnie zwrócił uwagę na to, co jego zdaniem było słabym punktem produkcji, by w chwile potem porwać widownię opowieścią o tym, jak powstawały filmy przed wojną i jak starano się o zdobycie środków na realizację.

Bardzo żałuję, i myślę, że zdanie moje podziela większość tych, którzy byli w poniedziałek w kinie, że film z Eugeniuszem Bodo, Adolfem Dymszą i Heleną Grossówną nie zachował się w całości. Jednocześnie ciesze się, iż mogliśmy obejrzeć chociaż fragmenty, które pozwoliły zorientować się w akcji i rozkoszować się wyśmienitym żartem sytuacyjnym i potyczkami słownymi, przeplatanymi, muzyką Henryka Warsa.

Seans i spotkanie ze Stanisławem Janickim nie wyczerpały atrakcji przygotowanych przez KINOCHŁONA na ten wieczór 0 w holu kina na widownię czekała wystawa przedwojennych pamiątek filmowych ze zbiorów Szymona Zubkiewicza, które oglądać można było delektując się aromatyczną kawą z augustowskiej Palarni LaKafo. Była też szansa na zakup felietonów filmowych Stanisława Janickiego, tym bardzie warta wykorzystania, że autor książki z uśmiechem na ustach podpisywał każdy egzemplarz.

KINOCHŁONIE, to było piękne otwarcie sezonu. Czekamy z niecierpliwością na kolejny pokaz 26 września – wtedy zobaczymy islandzkiego kandydata do Oscara „Barany. Opowieść islandzką”.