Wypowiedź: Katarzyna Gurszyńska, dyrektor Instytutu Badawczego Randstad.
Znacznie rzadziej niż pod koniec zeszłego roku pracodawcy zapowiadają podwyżki wynagrodzeń, ale w ujęciu sezonowym trend również jest wzrostowy. Nieco ponad 1/4 pracodawców zamierza w ciągu pół roku zwiększyć wynagrodzenie swoich pracowników. Jednocześnie jednak obserwujemy, że ten czynnik podlega sezonowości i co roku w tym okresie notujemy niskie wskazania w kwestii podwyżek. Warto jednak zwrócić uwagę, że tendencja jest wzrostowa. Rok do roku odsetek ten zwiększył się o 3 p.p., a w ciągu pięciu lat wzrósł o 17 p.p. – pokazało badanie Plany Pracodawców, przygotowanego przez Instytut Badawczy Randstad.
We wszystkich regionach poza centralnym odsetek przedsiębiorców planujących wzrost wynagrodzeń jest równy lub wyższy krajowej średniej (od 27 na południu do 33% na północy). Tylko w centralnych województwach wynosi znacznie mniej niż w pozostałej części Polski – 21%. Najczęściej podwyżek spodziewać się mogą pracownicy sektora nowoczesnych usług dla biznesu (38%), budownictwa (37%) i przemysłu (30%), a najrzadziej – pośrednictwa finansowego (8%). W tej branży znacznie częściej pojawiają się za to zapowiedzi redukcji wynagrodzeń – deklaruje je 5% respondentów.
Podwyżki nie będą na pewno domeną firm z największych ośrodków miejskich – tam zapowiada je 23% pracodawców, a dla porównania w podmiejskich wsiach w obrębie dużych aglomeracji ten odsetek sięga już ponad 1/3 ankietowanych.
Podwyżki pracodawcy deklarują mniej chętnie, ale za to większe
Widzimy za to, że pracodawcy częściej cedują się na bardziej znaczące podwyżki. Jeśli wynagrodzenia pracowników będą w firmie rosły, to najczęściej o 2 do 7%. W stosunku do poprzednich edycji badania spadł odsetek przedsiębiorstw, które zamierzają symbolicznie zwiększyć wynagrodzenia o 2%. Rośnie za to grupa firm, które decydują się na nieco bardziej znaczące wzrosty. Podwyżki od 4 do 7% jeszcze dwa lata temu deklarowała 1/5 firm, teraz już ponad 1/4. Z 16 do 18% wzrósł odsetek przedsiębiorstw, które zamierzają zwiększyć wynagrodzenia pracowników o 7 do 10%, a z 2 do 4% rośnie w tym okresie odsetek firm, które swoim załogom chcą zafundować podwyżki na poziomie od 10 do 16%. W 4 na 10 firmach, które planują wzrost wynagrodzenia, obejmie on niemal wszystkich zatrudnionych. Najczęściej deklarują tak mniejsze firmy i pracodawcy ze wschodu i południa Polski.
O ile pracodawcy są bardziej powściągliwi w deklarowaniu podwyżek, o tyle wzrósł odsetek firm, które planują nowe miejsca pracy. W porównaniu z końcem 2017 roku ten wzrost sięgnął 8 p.p., a rok do roku – 5 p.p. W tej kwestii także można dostrzec sezonowe zmiany, ale tendencja od wielu lat jest wzrostowa (w ciągu 5 lat o 19 p.p.).
Nowe miejsca pracy najczęściej na wschodzie, ale czy firmom uda się zapełnić wakaty?
Najczęściej zwiększanie zatrudnienia deklarują firmy z województw wschodnich (44%) i zachodnich (42%). Najchętniej nowe miejsca pracy zamierzają tworzyć firmy z sektora nowoczesnych usług dla biznesu (51%), przedsiębiorstwa budowlane (48%) i przemysł (44%). Najrzadziej takie plany maja przedsiębiorcy zajmujący się obsługą nieruchomości i firm (25%) oraz branża pośrednictwa finansowego (28%). Nowe miejsca pracy w najbliższym półroczu częściej będą tworzyć firmy ze wsi znajdujących się w obrębie dużych aglomeracji (co druga ma takie plany) oraz z miast od 50 do 200 tysięcy mieszkańców (43%).
Jak podkreśla Agata Mężyńska, ekspert Departamentu Rozwoju Gospodarczego Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, podobne tendencje widać również wśród inwestorów, którzy zdecydowali się w tym roku na inwestycje w Polsce przy udziale PAIiH. Największe pod względem nowo utworzonych miejsc pracy przedsięwzięcia produkcyjne lokalizowane są tradycyjnie na Dolnym Śląsku, ale też na wschodzie Polski – w Dworzysku na Podkarpaciu i Międzyrzecu Podlaskim. Zainteresowanie lokowaniem w Polsce także dużych inwestycji nie słabnie. Pierwsze cztery i pół miesiąca roku przyniosły ich łącznie 18, o wartości 311 mln EUR, oznaczających co najmniej 4 tys. nowych miejsc pracy. A to wszystko w warunkach znacznej presji na rynku pracy.
Wzrost zapotrzebowania na pracę potwierdzają również dane GUS wskazujące, że rośnie liczba zatrudnionych. Zgodnie z wynikami BAEL w pierwszym kwartale tego roku w Polce było ponad 17 mln pracujących. Szczególnie teraz, gdy prace w sektorze budownictwa są już bardzo zaawansowane, a czeka nas jeszcze sezon turystyczny, który wiąże się nieuchronnie ze zwiększonym zapotrzebowaniem na pracę, należy się spodziewać dalszego wzrostu liczby zatrudnionych, choć w przypadku części pracowników będzie to zatrudnienie sezonowe. Pracodawcy od wielu miesięcy wskazują na trudności z pozyskaniem odpowiednich pracowników, nawet mimo podwyżki płac. W opinii wielu z nich, brak możliwości zwiększania zatrudnienia stanowi jedną z najpoważniejszych barier rozwoju prowadzonej działalności – wyjaśnia Monika Fedorczuk, ekspert ds. rynku pracy Konfederacji Lewiatan.
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy 3/4 firm prowadziło poszukiwania pracowników (w grupie największych przedsiębiorstw dotyczyły to niemal wszystkich respondentów), ale tylko 41% ankietowanych zapełniło wszystkie wakaty kandydatami, którzy spełniali wymagania. W 31% pracodawcy zatrudnili mniej pracowników niż zakładali, w 12% musieli natomiast zmniejszyć wymagania. 14% ankietowanych, mimo poszukiwań, nie zatrudniło nikogo.
Na co dzień pracodawcy sygnalizują nam coraz większe wyzwania związane z rekrutacjami pracowników, szczególnie w rejonach, w których działa wiele firm prowadzących rekrutacje na podobne stanowiska. Zbliżające się wakacje potęgują obawy przedsiębiorców, bo w wielu branżach na ten okres przypada szczyt zapotrzebowania rynkowego na produkty i usługi, ale też sezon urlopowy wśród pracowników. Jednym z rozwiązań może być poszukiwanie wsparcia pracowników sezonowych, np. studentów podejmujących się prac dorywczych oraz cudzoziemców – mówi Monika Hryniszyn, Dyrektor Personalna i Członek Zarządu Randstad Polska.
– źródło Newsrm.tv –
O tylko w Augustowie święto niepodległości obchodzi się razem ze świętem zmarłych, dziwne.
Tomasz Andrukiewicz jest prezydentem Ełku, a nie Andruszkiewicz. Andruszkiewicz to … nie wspomnę kto.
Ta nędzna jałmużna 20 tysi od Truskolasego dla Natalii Kaczmarek za brązowy medal olimpijski to ma być godna gratyfikacja finansowa…
Cóż,w innych miastach cetrum tętni życiem w sezonie a tu?Drzewka,fontanna,ławeczki ,pomnik no może pizza i lody.To są letnie co roku…
To był ciężki rok