Pracownica sklepu mięsnego kwestionuje również materiał dowodowy i wartość kwoty, jaką przedstawiono w akcie oskarżenia.

zdjęcie ilustracyjne
relacja Marcina Kapuścińskiego

Przypomnijmy, że suwalska prokuratura okręgowa zarzuca Ewie B., iż przez cztery lata oszukiwała swojego pracodawcę. Zdaniem śledczych, wręczała klientom tylko część paragonu za zakupy. Potem usuwała z rachunków produkty na kwoty nawet kilkuset złotych i przywłaszczała sobie powstałą różnicę. Ma o tym świadczyć kilkaset wydruków z kasy.

Obrońca Ewy B. – mecenas Łukasz Bieńczyk uważa jednak, iż materiał dowodowy pozostawia wiele do życzenia.

– Chociażby paragon, na którym przedstawiona jest rolada boczkowa w ilości 47 kilogramów. To oczywista pomyłka kasjerki. Rachunek został wystornowany, bo klient zakupił tylko 47 deko. Jest on jednak ujęty w opiniach biegłych, a tym samym kwota około 900 zł została objęta aktem oskarżeniem. Obrona śmie twierdzić, że takich paragonów jest dużo więcej.

Prokuratura podpiera się jednak również relacjami współpracownic Ewy B., które przyłapały ją na gorącym uczynku. Zeznały one, iż w ostatnich latach dokonywała częstych i drogich zakupów. Jedna z ekspedientek opowiada, że oskarżona zamawiała towary bezpośrednio do sklepu, który miała okradać.

– Praktycznie codziennie pojawiali się kurierzy i przywozili paczki np. z butami za 500 zł lub torebką za 700 zł. Tego było całe mnóstwo. Zdarzało się, że wydawała w ten sposób nawet 1000 zł dziennie. Swoje miesięczne zarobki rozpuszczała więc w ciągu dwóch dni. Sprawdziliśmy kosze na śmieci w sklepach. Znaleźliśmy tam setki paragonów. Tylko z jednego tygodnia naliczyliśmy około 5 tys. zł z anulowanych rachunków.

Kasjerce, oprócz zwrotu pieniędzy, grozi nawet 10 lat więzienia. Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się w maju. 

| red: mik

autor: Marcin Kapuściński / radio.bialystok.pl/wiadomosci/suwalki