Kary 25 lat więzienia chce białostocka prokuratura dla 51-latka oskarżonego o zabójstwo sprzed ponad 30 lat. Potencjalnego sprawcę, który do popełnienia tej zbrodni jednak nie przyznaje się, udało się wytypować dzięki współpracy śledczych i funkcjonariuszy policji z tzw. Archiwum X.

Grafika ilustracyjna: augustow.org

Obrona wnioskuje o uniewinnienie od zarzutu zabójstwa, ewentualnie o możliwie łagodną karę. Wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu.

Do zbrodni doszło w maju 1992 roku przy ulicy Żelaznej w Białymstoku. Śledztwo, które było wówczas prowadzone, po blisko roku ostatecznie zostało umorzone, bo – dysponując zebranymi wówczas dowodami – nie udało się ustalić sprawcy.

Jednak – z inicjatywy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku – wiosną 2022 roku sprawa trafiła do policjantów z tzw. Archiwum X komendy wojewódzkiej policji w Białymstoku, czyli zajmujących się zbrodniami sprzed lat, które nie zostały wyjaśnione, a ich sprawcy nie stanęli przed sądem. Tym razem wykorzystywano najnowsze metody badawcze, co doprowadziło do wytypowania osoby podejrzewanej o dokonanie zabójstwa.

Przy typowaniu potencjalnego sprawcy wykorzystano badania genetyczne oraz m.in. profilowanie psychologiczne potencjalnego sprawcy. To mieszkaniec Białegostoku, obecnie w wieku 51 lat, recydywista, który odbywał już karę 12 lat więzienia za zabójstwo jego ówczesnej partnerki, dokonane dwa miesiące po zbrodni z maja 1992 roku.

Zatrzymany został pod koniec sierpnia 2022 roku; od tego czasu jest tymczasowo aresztowany. Prokuratura zarzuca mu zabójstwo z zamiarem bezpośrednim; według jej ustaleń, w czasie kłótni i szarpaniny zadał on ofierze cios nożem w brzuch. Wszystko działo się w grupie osób, które spotykały się i razem piły alkohol. W śledztwie składał wyjaśnienia i je zmieniał. Ostatecznie do dokonania zbrodni nie przyznał się.

W środę białostocki sąd okręgowy ujawnił ostatnie dowody zebrane w sprawie i zamknął przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe.

„To sprawa, która w sposób dobitny pokazuje, że żaden zabójca nigdy nie powinien czuć się bezkarny, nigdy nie może mieć pewności, że umknął sprawiedliwości, uniknął odpowiedzialności” – mówił w swoim wystąpieniu prokurator Adam Białas z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Podkreślał, że ta sprawa pokazuje też, jak bardzo w ciągu 30 lat zmieniły się standardy gromadzenia i zabezpieczania dowodów. „Jak wielki postęp naukowy dokonał się w – szeroko rozumianej – kryminalistyce, zwłaszcza co do badań biologicznych, poligraficznych, profilowania śledczego” – powiedział.

Mówił, że w tej sprawie są twarde dowody wskazujące na oskarżonego jak i „kilka istotnych poszlak”. Za dowód bardzo istotny – oprócz wyniku badań biologicznych ze śladów DNA – prok. Białas uznał m.in. fałszywe zeznania ówczesnej partnerki tego mężczyzny, złożone w pierwszym śledztwie (wskazała wówczas inną osobę jako sprawcę).

Prokurator zażądał 25 lat więzienia. W ocenie prokuratury, był zamiar zabójstwa, sprawca posługiwał się niebezpiecznym narzędziem (nożem), a śmiertelnie rannego ukrył w krzakach. „Ta suma zła, którą wyrządził oskarżony w swoim życiu, nie pozwala na stwierdzenie, że inna kara niż ta (…) mogłaby być karą sprawiedliwą” – argumentował.

Obrona stoi na stanowisku, że nie ma dowodów, na podstawie których można oskarżonemu zarzucić zabójstwo. Mec. Emilia Siergiejuk argumentowała, że jej klient działał w obronie koniecznej i nie było zamiaru zabójstwa. „Obrona nie widzi tych twardych dowodów, urząd prokuratorski wydał akt oskarżenia na podstawie poszlak, m.in. zeznań świadków, którzy coś zasłyszeli, ale żaden z nich nie wskazał na sprawstwo oskarżonego” – mówiła w mowie końcowej.

Kwestionowała też badania, np. opinię psychologiczną. Mówiła, że jej klient przyznał się do ugodzenia nożem, ale nie do zabójstwa, przekonywała że zmienił on swoje życie, po wyjściu z więzienia nie popełnia już przestępstw, założył rodzinę. Obrońca wnioskuje o uniewinnienie od zarzutu zabójstwa, ewentualnie – o jak najniższą karę.

Postawiony 51-latkowi zarzut zabójstwa kwalifikowany jest zgodnie z kodeksem karnym, który obowiązywał w dacie przestępstwa, czyli w 1992 roku. Według obowiązującego wówczas Kodeksu karnego, za taką zbrodnię groziło do 25 lat więzienia; w ówczesnym kodeksie nie było dożywocia.

Przed zamknięciem przewodu sądowego, sąd zapowiedział możliwość zmiany kwalifikacji prawnej czynu, poprzez zastosowanie zapisów Kodeksu karnego z 1997 roku, który już dożywocie przewiduje.(PAP)

autorzy: Robert Fiłończuk, Sylwia Wieczeryńska

rof/ swi/ maak/