O poezji, a dokładniej o toposach obecnych w twórczości poetyckiej ks. dr hab. Jerzego Sikory rozmawiał z zaproszonym gościem Erazm Stefanowski, podczas kolejnego spotkania z cyklu „…w pół słówka”. Nie zabrakło wierszy czytanych przez ks. Jerzego ani pytań od publiczności.

O twórczości poetyckiej ks. dr hab. Jerzego Sikory
Fot. MBP w Augustowie

W jednym z wywiadów ksiądz Jerzy Sikora powiedział: „Bliskie jest mi trójwymiarowe zarówno uprawianie literatury, jak i spojrzenie na nią. A mianowicie- w aspekcie egzystencjalnym, metafizycznym i kulturowym. Oczywiście nie są to wyraźnie oddzielone od siebie aspekty, one wzajemnie dialogują i się uzupełniają.” Zaraz po prezentacji sylwetki gościa Pan Erazm Stefanowski zauważył: „Praktycznie każdy wiersz księdza składa się z kilku motywów. My też przyjrzymy się dzisiaj kilku motywom z księdza twórczości m.in. poezji, miłości i kobiety, Boga, i religii.” Zanim jednak to nastąpiło zebrana w sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury publika, miała okazję wysłuchać dwóch piosenek w wykonaniu zespołu „Manitou” do tekstów ks. Jerzego: „W dolinie” (Nie daj się życiu, nie daj, ani śmierci zbyt łatwo…), oraz „List do samego siebie (Gdy staniesz u wrót kwitnącej doliny…)

Podróż przez twórczość gościa i rozmowę o motywie poezji rozpoczął Pan Erazm Stefanowski od wczesnych wierszy ks. Jerzego z tomu „Zrywanie dekoracji” z lat 90- tych.  „Strzeż Panie od słów napuszonych jak pawie, sterczących w krajobrazie wiersza, od słów wyprasowanych jak ślubny garnitur” , „Są (…) słowa płonące jak żyrafa Salvadora Dali, słowa zimne, jak popielisko o trzeciej nad ranem i są jeszcze takie słowa, którym nie potrzebny alfabet”, „poezjo jaskółko nadziei, darze od Boga nieśmiertelny” – pisał wtedy ksiądz Sikora. Jak sam stwierdził, to „dość wczesne wiersze, a na takim etapie dość często pojawiają się manifesty poetyckie”, „moja poezja nie jest stricte religijna, ale to chyba głównie miałem na myśli- dobra poezja religijna nie tylko nie musi, ale nie może być napuszona” – przyznawał. Czy poezja może ocalać człowieka, jego duszę, czy może być odtrutką na współczesną rzeczywistość? „Nie jest stuprocentowym ocaleniem, jest też tym trudem, wysiłkiem, rzemiosłem (choć nie rozumianym w duchu poezji lingwistycznej)”, gdzieś „między darem od Boga nieśmiertelnym, a sztuką rzemiosła musi istnieć balans” – konkludował ksiądz Jerzy Sikora, nie negując jednocześnie swojej młodzieńczej twórczości.

Sam, choć porusza się płynnie w wielu dziedzinach, nie uważa się bardziej za poetę, krytyka literackiego czy homiletę. Jaka jest jego tożsamość literacka?  „Przede wszystkim jestem księdzem, to jest istotne, ważne, natomiast wszystko to, co robię, każda z tych dziedzin, to się sumuje na to, co jest moją tożsamością.” – wyjaśniał.

Podczas rozmowy o Bogu i religii obaj Panowie zatrzymali się na dłużej przy wierszu „Co słychać w piekle”, gdzie „Lucyfer przegląda długą listę postulatów z ostatniego strajku (…) mieszkańcy Tartaru chcą, aby wprowadzić automatyczne połączenie z ziemią, zakaz palenia, dzień otwartych drzwi, klimatyzację pomieszczeń, sklep, a w nim olejki do opalania, słomkowe kapelusze, cienie do powiek Margaret Astor, perfumy firmy Chanel.”  „Ten wiersz bardziej jest o tym, co dzieje się na ziemi niż w piekle, ta otwartość, która jest zwykle waloryzowana pozytywnie, czasem staje się karykaturą, starożytna dewiza reguły złotego środka jest dziś często pomijana, dąży się do jakiegoś ekstremum. Ja jestem za otwartością Kościoła, ale znowu co za tym się kryje, jeżeli miałby pozbyć się tego, co jest depozytem wiary, podstawą funkcjonowania w sferze wartości?” – pytał retorycznie ksiądz Jerzy Sikora.  W zakończeniu wiersza Lucyfer tylko podkręca temperaturę.  Pan Erazm porównał je do „syndromu gotującej się żaby” – „żaba wrzucona do wrzątku- wyskoczy, ale jeśli woda będzie się gotować, dostosuje się do temperatury, jako stworzenie zmiennocieplne.  Odnoszę wrażenie, że jesteśmy też znieczulani, jak ta żaba” – mówił.

W innym wierszu- „Rękawiczka Rity Hayworth” ksiądz Jerzy Sikora pisze- „Dziś tak mało miejsca na tajemnice, wszystko odkryte i pokusy aż takie wyraźne, że wcale nie rozwijają wyobraźni (…) Nie ma szans, by zgrzeszyć pięknie.”  Choć oczywiście „nic nie usprawiedliwia grzechu.”

Nie tylko Rita Hayworth, ale wiele kobiecych postaci na różne sposoby pojawia się w twórczości księdza Jerzego Sikory (tytuły: Widzę Kasandrę, Tristan I Izolda, Kobieta warząca perłę, Renoir pisze do narzeczonej, Pretty woman u szewca…). Pisze też o miłości: „Miłość nas zaskakuje, jak śmierć dopada znienacka (…) ale nie chroń mnie Boże od miłości i śmierci, od rzeczy małych chroń, ich najbardziej się boję”, „Ona niewinna, on niewinny, winne słowo, odarte ze znaczenia spaliło się ze wstydu, popiół stygnie na wargach”, „Zaiste- tobie przystoi świętość- powtarzałem, dzisiaj widzę pękniętą obręcz.”

Ostatnim tomikiem omówionym na spotkaniu był zbiorek- „Deszczowe lato”, oznaczający się dodatkowo oryginalnym układem graficznym. „To tom pisany przez mnie w najbardziej dojrzałym wieku, refleksja egzystencjalna, czy eschatologiczna nawet, ale nie tragiczna, tylko bardzo prawdziwa, bez jakiegoś upiększania,” – tłumaczył ksiądz Jerzy Sikora „Książka rozpoczyna się i kończy latem, to książka pisana łzami niby nad przemijającym życiem, jak deszcz, czytając ten tomik można odnieść wrażenie, że powoli umieramy, ale jest to w gruncie rzeczy piękne umieranie, kończy się codą, która jest nawet nie nadzieją, ale pewnością, że będziemy żyć.”- opisywał „Deszczowe lato” Pan Erazm.  W wierszu „Wobec rzeczy użytecznych” zaproszony gość umieścił słowa- „Przy zmywaniu naczyń przeraża mnie los przypadkowo stłuczonej szklanki, mam metafizyczne dreszcze, ja marnotrawny staję wobec rzeczy użytecznych, chciałbym spłukać z siebie trud niemożliwy do spłukania, jak talerz, nóź widelec, iść na dno, tylko na chwilę” Przy tej okazji Pan Erazm nawiązał do sakramentu spowiedzi, przytaczając wypowiedź pewnego rekolekcjonisty, który wyjaśniał, że podczas spowiedzi nie pozbywamy się brudu na szklance. Dostajemy całkiem nową szklankę. I to jest największy dar od Boga.

Wiele jeszcze wspaniałych wierszy i pięknych słów znajdziemy w „Deszczowym lecie” – „zmókł alfabet, do ostatniej litery (…) otwieramy usta z zachwytu i przerażenia, wystarczy, by dogadać się ze światem”, „Strzeż nas Panie, abyśmy nie byli trociną, magmą, pyłem, chyba, że w twoim oku”, „najpierw z motyla i z drewna, a później z nas zostanie popiół, użyźni ziemię, jabłonie będą lepiej rosły, śmierć przeistoczy się w życie, rozkurczą się zegary, wskazówki załomoczą w cyferblat.”

„Jestem rysownikiem liter, układaczem słów tylko. Ile w nich lęku. Nie mieści się w alfabecie, wymyka poza granice kartki.” – wyznawał w jednym z tekstów, przytoczonych na początku spotkania, ksiądz Jerzy Sikora. Wśród pytań i refleksji kończących ten niezapomniany wieczór, pojawiła się wypowiedź jednego ze słuchaczy „Z pisaniem to jest tak, moim zdaniem, jak gdyby Bóg stroił struny w człowieku, żeby on zadźwięczał w odpowiedni sposób, tak jak zadźwięczał Herbert, Leśmian. My, czytając tą poezję, odbieramy te drżenia, kiedy ktoś ma dar, zaczyna współbrzmieć”.

Zebrani na sali widowiskowej z pewnością usłyszeli dźwięk struny „rysownika liter”, poety nienapuszonego, w którego twórczości znajdziemy, Boga, człowieka, słowo i refleksję. Na różnych poziomach wrażliwości. Znajdziemy też pole do różnych interpretacji. A na tym przecież polega wielkość poezji.

Zdjęcia: MBP w Augustowie