zdjęcie: Bogusław Dmochowski / www.augustow.org

Dość spora grupa zwierząt po okresie godów, zmienia kolory. Ptaki wymieniają pióra, gady robią wylinki, płazy zmieniają kolor, owady gubią swoje stare pancerzyki, a ssaki zrzucają starą sierść. Nie inaczej jest w przypadku sarny − najpospolitszego polskiego ssaka parzystokopytnego. Chociaż to bardzo rozpowszechniony zwierz, niewiele wiemy na jego temat, bo też niezbyt wiele o nim się mówi.

Jestem sobie sarna

Potocznie dorosły samiec nazywany bywa jelonkiem, a wśród myśliwych pada określenie sarniak. Natomiast inna potoczna nazwa płci tego gatunku brzmi koza dla samic oraz koziołek dla samców. W tym pierwszym przypadku nie do końca jest to prawda. Bo choć blisko spokrewniona z jeleniami, to jednak stanowi zupełnie odrębny gatunek. Samce sarny zdecydowanie nie są młodymi samcami jelenia. Masa tego drugiego potrafi dochodzić niekiedy do 300, a nawet 400 kg. Podczas gdy sarna waży tyle co średniej wielkości pies, tj. w granicach 20-22 kg, a niektóre źródła podają, że zdarzają się osobniki przekraczające 35 kg. Długość ciała sarny wynosi między 90 a 140 cm. Wysokość w kłębie 60-90 cm, natomiast poroże kozłów − zwane parostkami − osiąga długość 25-30 cm. Sylwetka tego zwierza jest właściwa dla wszystkich zwierząt kopytnych z rodziny jeleniowatych. Sarna ma dość długie i w stosunku do reszty ciała cienkie nogi oraz rozbudowany, długi tułów. Cechą charakterystyczną zwierza jest tez smukła szyja z drobną głową. Latem i późną wiosną dorosłe sarny mają czerwonobrązowy kolor futra, natomiast jesienią, w listopadzie dochodzi do jego wymiany na szarożółty bądź też szarobrązowy. Jednak oprócz czerwonobrązowej znane są również inne formy barwne. Na zachodzie Europy spotykane są osobniki całkowicie czarne, jak również w całym zasięgu białe czy łaciate. Sarna w okolicach odbytu posiada białe lusterko zwane także talerzem.

Ogólnie sarna to zwierzę zdecydowanie eurobiotyczne, czyli pospolite, które można spotkać praktycznie wszędzie – w lesie, na polu czy na łące. Nie stroni od życia blisko ludzkich zabudowań, jednak na widok człowieka, zawsze ucieka. Sarny również można spotkać w górach, jednak nie wyżej niż na wysokości 2400 m n.p.m. Na podstawie miejsca występowania poszczególnych osobników, obserwatorzy tych zwierząt zauważyli, że sarny dotknęło zjawisko ewolucji.

Sarna jest pierwotnie gatunkiem leśnym, zamieszkującym obszary silnie zalesione, zwłaszcza takie, gdzie można znaleźć młode drzewka liściaste, stanowiące podstawowy posiłek sarny. Jednak wraz z coraz bardziej postępującą urbanizacją terenów, coraz większym zaangażowaniem człowieka w przekształcanie przestrzeni na swój użytek, na skutek wycinania lasów i tworzenia ogromnych nie zalesionych obszarów, sarny musiały się dostosować do zmieniających warunków środowiska. Koniec końców sarny zaczęły żyć na polach oraz łąkach. Taki teren zdecydowanie jest inny od zalesionych przestrzeni. Na ten moment wyróżniono dwie formy sarny: polną i leśną. Pierwsza w porównaniu z drugą jest zdecydowanie jaśniejsza. Parostki koziołków sarny polnej są jaśniejsze oraz mocniejsze, co wynika z zupełnie innego stylu życia, a także sposobu pozyskiwania pokarmu. Oprócz tego zauważono, że stada zwane rudlami, w przypadku sarny polnej są zdecydowanie większe. Co więcej posiadają bardziej rozbudowaną hierarchię. W takim rudlu, który najczęściej spotykany jest w okresie zimowym, może być nawet 50 osobników. Każdy z członków rudla ma wyznaczone konkretne zadanie. Kozły znajdujące się na obrzeżach stada są stróżami wypatrującymi niebezpieczeństwa. Najważniejszy samiec krąży gdzieś pomiędzy kozami i młodymi koźlakami. Rudel oprócz wspomnianych kóz z młodymi oraz samców stróżów, składa się także z osobników pojedynczych, tj. młodych które nie mają jeszcze swojego przychówku, ani też nie osiągnęły jeszcze dojrzałości płciowej. Ponadto przy kozach oprócz najmłodszych koźlaków, bardzo często kręci się ich ubiegłoroczne potomstwo.

Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr

Po ciąży trwającej, w zależności od tego, kiedy doszło do zapłodnienia, 5 lub 10 miesięcy rodzi się od 1 do 3 młodych. Jednak zanim się te młode urodzą musi dojść do zbliżenia między samcem a samicą, a ponadto jakoś ten samiec samicy musi zaimponować, żeby udowodnić jej, że nadaje się na reproduktora, albo po prostu na ojca jej dzieci. Jak to się odbywa? Najczęściej na przełomie lipca i sierpnia lub listopada i grudnia.

zdjęcie: Bogusław Dmochowski / www.augustow.org

Na terenie swojego rewiru, kozioł wietrzy idąc z głową opuszczoną w dół, chcąc wyłapać zapach wolnej samicy, z którą mógłby przystąpić do kopulacji. Oczywiście wieczorami, stając na skraju swojego terytorium, samiec charakterystycznie szczeka, dając w ten sposób do zrozumienia innym samcom, gdzie kończy się, a gdzie zaczyna jego teren. Poza tym szczekanie kozła ma także wpływ na dalszy przebieg rui. Zazwyczaj samce starsze szczekają krócej i zdecydowanie niżej. Kiedy samiec już znajdzie wybrankę, wtedy pokrywa ją i to tak długo, jak długo trwa ruja. Każdorazowo akt ten poprzedza gonitwa. Kozioł gania w kółko za samicą, a po pokryciu zmęczony samiec kładzie się i odpoczywa. Taki stan rzeczy utrzymuje się przez 3-4 dni.

Sarny są zwierzętami monogamicznymi, co wyróżnia je na tle innych jeleniowatych. Po raz pierwszy do rozrodu mogą przystąpić osobniki mające co najmniej 2 lata. Powtórna ruja przypadająca na okres listopada i grudnia, jest jakby drugim terminem danego egzaminu na studiach. Biorą w niej udział osobniki, które nie przystąpiły w okresie letnim do rozrodu, albo te mniej doświadczone, czyli te co dopiero osiągnęły dojrzałość płciową.

Poza tym, co zadziwiające w przypadku tych zwierząt, to różnorodność okresu trwania ciąży. Jak to jest, że osobniki zapłodnione później rodzą w tym samym okresie, co osobniki zapłodnione wcześniej? Sarna posiada niezwykłą umiejętność zahamowania zarodka w stadium blastuli na okres około 150 dni. Dopiero mniej więcej od grudnia zaczyna się rozwój. Taki stan rzeczy wynika z braku wystarczającej ilości hormonów z grupy progesteronów. Gdy minie już ten krytyczny moment, jakim jest zima, na wiosnę następują wykoty. Na ten czas samice oddzielają się od rudli. Szukają miejsca, gdzie spokojnie mogą urodzić młode. Zazwyczaj jest to dobrze zarośnięte, zupełnie niewidoczne dla drapieżników miejsce. Młode zaraz po urodzeniu, przez około 2 tygodnie nie są w stanie chodzić za samicą, dlatego też pozostają w gnieździe. Koza żeruje wówczas bardzo blisko młodych. Po dwutygodniowym okresie koźlak chodzi już za matką, wtedy też oprócz ssania mleka matki, uczy się jaki pokarm należy pozyskiwać, a jaki nie. Dopiero po blisko 6-8 tygodniach młode stają się bardziej samodzielne w zdobywaniu jedzenia. Zaraz po urodzeniu przez 1,5 miesiąca na futrze młodych widać białe kropki ułożone przeważnie w 3, 4 rzędy. Koźlak, pomimo większego usamodzielnienia, karmiony jest przez samicę aż do listopada.

Każdy kozioł swoje poroże posiada

Gdy minie już ruja, samice wraz z podrośniętymi koźlakami oraz dopiero co wyrosłymi kozłami, zbierają się w rudle, a samce zaczynają gubić poroże (rogi sarny nazywane są przez znawców parostkami). W okresie od grudnia do kwietnia można spotkać lezące na ziemi w miejscach regularnego bytowania tych zwierząt stare, zużyte, nikomu już niepotrzebne wspomniane parostki. W momencie, gdy samiec już pozbędzie się starej ozdoby, zaczyna się proces budowy nowego.

Trwa to przez blisko 4 miesiące, tak aby kozioł z powrotem był atrakcyjny dla samic, które właśnie zaczynają wchodzić w ruję. Jednak jak to się odbywa? Najpierw miejsca wzrostu parostków pokrywają się tzw. scypułem. Substancja w dotyku jest dość przyjemna, bo przypomina plusz, z którego robione są maskotki. Warto wspomnieć, że scypuł jest silnie unerwiony i ukrwiony. Dalej, w momencie całkowitego rozwoju poroża, scypuł jest ścierany przez samca. Następnie może być przez niego zjedzony. Zaraz po starciu scypułu poroże ma barwę całkowicie białą. Wynika to z tego, że główny składnik pojedynczych parostków stanowi wapń. Pod wpływem ścierania drewna, za sprawą soków roślinnych zabarwia się ono na znany nam wszystkim brązowy kolor.

Wykazano, że w okresie rui u samców podnosi się znacznie poziom testosteronu, a co za tym idzie poziom agresji tych zwierząt. Wówczas kozły prowokują rozliczne walki. Przygotowują się do nich, bijąc porożem o trawy, krzaki czy pnie drzew. Wraz z końcem rui stężenie hormonów spada, a co za ty idzie spada również aktywność samców. Także poroże staje się coraz słabsze. Osteocyty (komórki kostne) je budujące zamierają, a przy tym wydłużają. To powoduje słabe umocowanie tyki z możdżeniem, co z kolei przy każdym słabszym potrąceniu parostków przyczynia się do ich odpadnięcia.

Drugi gatunek

Przez pewien czas w Polsce żyły dwa gatunki sarny. Chociaż na początku uważano ją za podgatunek naszej, później w wyniku badań mitochondrialnego DNA okazało się, że jest zupełnie innym gatunkiem. Mowa tutaj o sarnie syberyjskiej. Naturalnie obszar jej występowania znajduje się w północno-wschodniej oraz centralnej Azji.

Sarna syberyjska w zasadzie niczym nie różni się od sarny europejskiej. Może poza paroma szczegółami, mianowicie większymi i bardziej masywnymi parostkami, a także nieco bardziej masywnym korpusem. Ciąża tego gatunku trwa dłużej, bo w granicach 320 dni, co czyni ją dłuższą o cały miesiąc od ciąży sarny europejskiej. Ruja rozpoczyna się później, bo w drugiej połowie wakacji na przełomie sierpnia i września. Sarna syberyjska wykazuje aktywność przez całą dobę, jednak najbardziej intensywny żer odbywa się wczesnym rankiem i tuż po zmroku. Obecnie wyróżniono już dwa podgatunki tego gatunku. Zostały introdukowane w 1900 roku w okolicach Sławęcic koło Kędzierzyna Koźla. Jednak się nie utrzymały. Prawdopodobną przyczyną takiego stanu rzeczy były oprócz regularnego odstrzału, powstania śląskie.

Bliskie spotkania z sarną

Do mojego bliskiego spotkana z sarną doszło latem 2014 roku. Wybrałem się na wyprawę w dolinę Neru, żeby zobaczyć co tam ciekawego się dzieje. Tego dnia, gdy wjechałem swoim rowerem na nadnerzańskie ostępy, spotkałem dwa przeganiające się pazie królowej. Na chwile zatrzymałem się, aby te piękne motyle sfotografować, bo tak dawno ich nie widziałem tutaj nad Nerem. Piękny to widok, gdy dwa tak duże owady latają w tą i tamtą, z kwiatka na kwiatek, by trochę nektaru spróbować.

Motyle oczywiście sobie po jakimś czasie poleciały, a ja głodny przygód pojechałem dalej. Zostawiłem rower jak zwykle na jazie „Siostrów”, po czym zszedłem z wałów na łąki. Wędrowałem to tu to tam. Nad głową pojawił się od czasu do czasu jakiś myszołów. A to bocian przeleciał jakiś, a to skądś żurawie się odzywały. Wszędzie spokój cisza, nawet wiatr ustał. Ale za moment moim oczom ukazał się kozioł. Było widać, że stosunkowo młody. Od czasu do czasu podnosił głowę do góry, a tak to tropił cały czas za samicą. Szedł raz na lewą stronę łąki raz na prawą. Obserwowałem go i zastanawiałem się co zrobi. W końcu przykucnąłem i ukryłem się w trawie. Oczywiście miałem naszykowany aparat. Kozioł chyba tak mocno był odurzony zapachami miłości, że nie raczył nawet na mnie zwrócić uwagi. Zacząłem robić mu zdjęcia. On jak napalony byk dalej szedł prosto na mnie, w końcu we mnie obudził się instynkt samozachowawczy, a poziom adrenaliny nieco skoczył do góry. W ostatnim momencie podniosłem się, by ten mnie zauważył. Gdy tylko mnie zobaczył od razu odskoczył na bok. Pobiegł z 5 minut i z powrotem zaczął tropić za samicą. W okresie rui nic nie rusza te zwierzęta. Z tej całej wyprawy przynajmniej ucieszyło mnie to, że aparat był naładowany, karta pamięci wolna, zatem można było spokojnie działać. Po takim spotkaniu z pełną odpowiedzialnością muszę stwierdzić, że parzystokopytne a zwłaszcza jeleniowate, to chyba najbardziej zakochane zwierzęta…

| Kacper Kowalczyk, Ekologia.pl