Jak wynika z najnowszego sondażu, przeprowadzonego przez platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH, niespełna czterech na dziesięciu dorosłych Polaków popiera budowę elektrowni atomowej/atomowych na terenie naszego kraju. Natomiast niemal połowa rodaków zajmuje przeciwne stanowisko w tej kwestii. Wychodzi też na to, że większości respondentów przeszkadzałoby, gdyby taka inwestycja miała stanąć w ich najbliższej okolicy.

fot. MondayNews

Według sondażu, zrealizowanego dla portalu Business Insider Polska, 38,8% dorosłych Polaków popiera budowę elektrowni atomowej lub więcej tego typu obiektów na terenie naszego kraju. Przeciwnego zdania jest 45,1% respondentów. Natomiast 16,1% ankietowanych nie ma wyrobionej opinii na ten temat. Badanie zostało przeprowadzone w Internecie na reprezentatywnej próbie 1027 osób w wieku 18-80 lat.

– Te wyniki różnią się od innych badań. Dla przykładu, w lipcu 2021 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska przeprowadziło sondaż, też metodą CAWI, na reprezentatywnej grupie 2004 osób. Wówczas 56% badanych uznało, że elektrownia jądrowa jest w Polsce potrzebna. Tylko 18% stwierdziło odwrotnie. Odsetek zwolenników był więc zdecydowanie wyższy, a przeciwników dużo niższy – komentuje prof. Andrzej G. Chmielewski, dyrektor Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej.

Z kolei Paweł Gajda, sekretarz generalny Polskiego Towarzystwa Nukleonicznego, zwraca uwagę na to, że wyniki przedstawione przez UCE RESEARCH są podobne do tych, które zostały opublikowane przez CBOS w czerwcu br. Wówczas 39% pytanych opowiedziało się za energetyką jądrową, a przeciwnych było 45%. W tym przypadku zaobserwowano wzrost liczby zwolenników o 5 punktów procentowych, a także spadek liczby przeciwników w stosunku do analogicznego badania z 2018 roku, również przeprowadzanego przez CBOS.

– Warto wspomnieć o badaniu zrealizowanym w listopadzie 2020 roku metodą CATI przez pracownię DANAE na grupie reprezentatywnej ponad 2 tys. osób. Wykazało ono, że 62,5% popiera budowę elektrowni jądrowych w Polsce. Był to najlepszy wynik w historii badań realizowanych przez ministerstwa odpowiedzialne za energetykę od 2012 roku – dodaje prof. Andrzej G. Chmielewski.

Natomiast prof. dr hab. n.med. Marek K. Janiak, prezes SEREN-Polska (Stowarzyszenie Ekologów na Rzecz Energii Nuklearnej) wskazuje zasadniczą przyczynę niechęci do energetyki jądrowej (EJ). To niski poziom wiedzy w społeczeństwie w zakresie nauk ścisłych oraz, w szczególności, na temat rzeczywistych skutków zdrowotnych działania niskich dawek promieniowania jonizującego (p.j.). Jak podkreśla ekspert, niezrozumienie problemów najlepiej ilustruje traktowanie przez ludzi płynu Lugola jako szczepionki chroniącej przed promieniowaniem. Ten specyfik masowo wykupywany był z aptek zaraz po ukazaniu się informacji o katastrofie jądrowej w Fukushimie. 

– Jako społeczeństwo jesteśmy podzieleni w kwestii budowy elektrowni atomowej. Prawdopodobnie sprzeciw wobec takiej inwestycji wynika m.in. z doświadczenia Czarnobyla. Osobiście przypuszczam, że świetny serial HBO na temat awarii reaktora za naszą wschodnią granicą zwiększył o kilka punktów procentowych liczbę osób przeciwnych budowie elektrowni w Polsce – mówi Grzegorz Krupnik, ekspert BCC ds. OZE, elektromobilności i środowiska.

Jak stwierdza prof. Janiak, niewiedza społeczeństwa jest wykorzystywana przez różne gremia przeciwne EJ w tym, paradoksalnie, organizacje „zielonych”. One od dawna uprawiają skuteczną propagandę anty we wszystkich środkach masowego przekazu. Podkreśla się w niej zawsze ten sam model straszenia „atomem”, jakby każda ekspozycja na p.j. mogła spowodować takie same skutki jak w Hiroszimie i Nagasaki. Wyolbrzymiane są następstwa katastrof w Czarnobylu i Fukushimie, szczególnie przy okazji kolejnych obchodów ich rocznic. Zawsze, nawet drobny wyciek wody na terenie elektrowni atomowej, jest przedstawiany jako kolejna wielka awaria.

– Energetyka jądrowa jest jak transport samolotowy. W powszechnym wyobrażeniu – wynikającym z medialności katastrof – jedno i drugie postrzegane są jako niebezpieczne. W praktyce jednak, jak pokazują raporty naukowe, są bezpieczne. Ponadto funkcjonowanie bez nich jest bardzo trudne – analizuje ekspert BCC.

Z badania wiemy też, czy respondentom przeszkadzałoby, gdyby taka elektrownia miała stanąć w ich najbliższej okolicy. 60,4% ankietowanych odpowiada twierdząco. Zupełnie odwrotne zdanie ma 27,5% badanych. Do tego 12,1% osób nie ma opinii w tej kwestii. Jak stwierdza Paweł Gajda, niechęć mieszkańców do realizowania różnych inwestycji w najbliższej okolicy jest częstym zjawiskiem, związanym nie tylko z energetyką jądrową. Jednocześnie wskazuje na badania prowadzone w 2020 roku na zlecenie PGE w gminach, gdzie rozważana jest lokalizacja pierwszej polskiej elektrowni jądrowej i gdzie uzyskanie poparcia dla inwestycji jest najważniejsze. Według nich sięga ono 70%.

– Sondaże przeprowadzane cyklicznie w potencjalnych lokalizacjach pierwszej elektrowni jądrowej na terenie gmin Choczewo, Gniewino i Krokowa wskazują na stale wysokie poparcie dla tej inwestycji. W badaniu przeprowadzonym przez PBS w okresie październik-listopad 2019 roku techniką CAPI (wywiadów osobistych wspomaganych komputerowo) wyniosło 71%, co oznacza wzrost z 69% w roku 2018. W Gniewinie poziom ten dochodzi nawet do 87% – informuje prof. Andrzej G. Chmielewski.

Jak zaznacza Grzegorz Krupnik, wyniki UCE RESEARCH pokazują, że kluczowe dla powodzenia budowy elektrowni są właściwy wybór miejsca i komunikacja z lokalną społeczności. To sprzeciw tej grupy wydaje się kluczowym ryzykiem dla takiej inwestycji. W ostatnich latach zebraliśmy w kraju sporo doświadczeń z zakresu komunikacji dot. elektrowni wiatrowych. Warto będzie je wykorzystać.

– Wśród części społeczeństwa energia jądrowa może budzić pewne obawy, dlatego naszym celem musi być rozwiewanie rożnego rodzaju niepewności czy lęków. Ale przede wszystkim należy pokazywać pozytywny wpływ energetyki jądrowej na gospodarkę i środowisko, zarówno w skali ogólnopolskiej, jak i w miejscach, gdzie takie elektrownie powstaną – podsumowuje Paweł Gajda z Polskiego Towarzystwa Nukleonicznego.

|MondayNews