Miałem szczęście przez kilka lat znać i przyjaźnić się z jednym z najlepszych ambasadorów Augustowa w Warszawie. Odnalazł mnie w necie, zadzwonił, zaproponował spotkanie następnego dnia i zanim w kawiarni na Żoliborzu podano kawę, zaczął krótko: „Kornel jestem, a ty, Bogdan, wiem z sieci.”

zdęcie ilustracyjne www.augustow.org

Troska na czole, pogoda w sercu, błyskotliwe werbalizacje, nieprzeciętnie równy gość. Jak przystało na świadomego patriotę augustowskiego na warszawskiej emigracji żył wciąż Augustowem mimo 60 lat pobytu w stolicy. Wiek 80 ze sporym plusem. Oblicze czterdziestolatka. Waga poborowego.

Koszula świeża, krawat dobrany, kolory wiosenne. Senior informatyk i równie aktywny fejsbukowicz jak i nauczyciel akademicki. To też zdumiewało. I przechodzi do rzeczy:

 – Bo ja to już dziesiątki warszawiaków zawiozłem do Augustowa aż polubili i sami zaczęli jeździć. Mam taka grupę, z którą od lat jeździmy na spływy, a jak rok mokry to na grzyby. Żaden wcześniej sam w Augustowie nie był, wszyscy to moi wychowankowie. Ciekawe, co napiszą mi w nekrologu, bo są dużo młodsi ode mnie, moi rówieśnicy niestety już zrobili wysiadkę.

Nie mam rówieśników, którym jeszcze coś się chce. Dlatego jak się dowiedziałem, że zrobiłeś klub augustowiaków, to cię odnalazłem. Łatwo było, bo jestem informatyk. W moim wieku taki zawód to rzadkość. Tym bardziej czuję brak towarzystwa rówieśniczego, bo moi od peselu ledwie mejla wystukają jednym palcem i szlus.

Mam pomysł na ciekawe spotkanie u was. Miałem kolegę z ławy szkolnej, który potem został księdzem. Nawet znanym. Wysoko dotarł, chociaż się nie pchał. Ale nie to ważne. Był inny niż ci księża, o których teraz się czyta. Chcę opowiedzieć historię od urodzin Florka w Studzienicznej do szefa ordynariatu polowego w Warszawie. Nie wolno zapominać, że mieliśmy takiego księdza rodem z Augustowszczyzny.

Był ze mną przez wszystkie wydarzenia, ślub, jubileusze klasowe i szkolne, pogrzeby kolegów, niestety mnie nie odprowadzi na cmentarz, bo to ja musiałem jego odprowadzić na Powązki Wojskowe. Każdemu życzę, by miał obok siebie takiego księdza przez całe życie. Dziś może się wydawać to niemożliwe, ale byli i są prawdziwi księża a ja wcale święty nie byłem i swoje grzeszki miałem.

Przyjaciel nazywał się Florian Klewiado. Jestem dumny, że spędziliśmy tyle lat w przyjaźni, ale też bez zacierania naszych światów: wiedziałem, kiedy jest dla mnie Florkiem od żartów, a kiedy księdzem od innych spraw”.

Takie też właśnie spotkanie odbyło się w lokalu Magia Polski Wschodniej. Kornel miał profesjonalnie przygotowaną prezentację z setkami zdjęć i wspomnieniami pełnymi opowieści o swoim przyjacielu. Obecni byli oczywiście Kornela „wychowankowie augustowscy”. Sala w Magii była pełna.

Pół roku potem właśnie ci wychowankowie napisali serdeczny nekrolog z podziękowaniem Kornelowi za rejsy i spływy po augustowskich jeziorach. Nekrolog był podpisany imionami bez nazwisk tak jak mówi się na wyprawie…

Przechowuję nekrolog w „archiwum ambasadorów” w specjalnej teczce. Można pewnie stworzyć różne definicje, co znaczy być „Ambasadorem Augustowa”. Ale Jeśli Kornel Wydro nie zasłużył na ten tytuł, to kto?

PS. Kornel Wydro ur. Sopoćkinie 1933 – zm. Warszawa 2018. Młodość spędził do matury na ul. Sienkiewicza w Augustowie. Ponad 60 lat w Warszawie: studia, rodzina, praca. Każdy urlop, chociaż w części w Augustowie i zawsze z grupą warszawiaków, by posmakowali i poznali kolejny szlak, jezioro, uroczysko…

Z oficjalnej kroniki zmarłych Politechniki Warszawskiej: Kornel Wydro: dr inż. Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. Nauczyciel akademicki, pracownik naukowy Instytutu Automatyki Wydziału EITI PW. Rektor i prorektor Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej w Warszawie. Redaktor naczelny czasopisma „Przegląd Telekomunikacyjny – Wiadomości Telekomunikacyjne”.

| Bogdan Falicki, proeta@o2.pl

Klub Augustowian i Suwalczan w Warszawie