Coraz więcej szczeniaków trafia do podaugustowskiego schroniska. Tylko w maju do Sonieczkowa przywieziono ich 28.
Jak mówi Małgorzata Kuklińska z zarządu schroniska, takiej sytuacji dawno nie było.
– Nie ma miesiąca, żebyśmy nie mieli tu szczeniąt. Ludzie zgłaszają je nam, podrzucają innym w kartonach, czy zostawiają na działkach. To prawdziwe zatrzęsienie. Tyle się mówi o kastracji, ale nic nie dociera do społeczeństwa. Chyba panuje pogląd, że bardziej humanitarnie jest, jak suka urodzi, a szczenięta zostaną wywiezione. Mały piesek w schronisku oznacza ogromny wysiłek dla pracownika, by nie dopuścić do zarażenia parwowirozą lub inną chorobą. Dorosłe zwierzęta mają odporność, a szczeniaki są jak noworodki.
Barbara Korzeniewska ze stowarzyszenia Kudłacz tłumaczy, że taka sytuacja wynika z kilku powodów.
– Po pierwsze – ludzie wyrzucają matki ze szczeniakami. Po drugie – gminy nie zawsze zgłaszają do schroniska suki w ciąży, bo potem trzeba utrzymywać to zwierzę w tym schronisku. Po trzecie – na wsiach ludzie nie mają pojęcia o tym, że można psy za darmo wysterylizować i stąd one się mnożą. Każda akcja sterylizacji powinna być wdrażana już od stycznia. Natomiast gminy robią to w momencie, gdy ruszy ich program zapobiegania bezdomności zwierząt, czyli dopiero w marcu.
W maju do Sonieczkowa trafiło 56 psów, a 53 oddano do adopcji. W sumie w schronisku jest około 480 zwierząt.
| red: mik
autor: Marta Sołtys |radio.bialystok.pl/wiadomosci/suwalki