Od 1 marca na lodówkach, zamrażarkach, pralkach, pralkosuszarkach, zmywarkach oraz TV pojawią się nowe etykiety energetyczne bez „plusów”. Urządzenia będą też musiały wystarczyć na dłużej, bo łatwiej je będzie zreperować.

zdjęcie ilustracyjne www.augustow.org

Pralki, lodówki czy telewizory nie trafią na śmietnik przy pierwszej, większej awarii. Na mocy decyzji Komisji Europejskiej ws. „prawa do naprawy” producenci będą musieli zadbać o zapas części i dokumentację techniczną do serwisów nawet przez 10 lat od produkcji. Niestety, nie każdy elektroniczny sprzęt będzie objęty tym prawem.

Rozwiązanie oznacza, że jeśli popsuje nam się telewizor zaraz po zakończeniu jego gwarancji, wyspecjalizowany serwis będzie musiał przyjąć go na warsztat i przeprowadzić odpłatną naprawę. Odmowa spowodowana brakiem części zamiennych oraz tłumaczenie, że ten model nie jest już produkowany nie będzie wchodziło w grę.

Konsument w każdym takim przypadku będzie mógł się powołać na wspomniane prawo do naprawy.

Krytycy rozwiązania wskazują, że prawo do naprawy nie rozwiązuje innego problemu – kosztów naprawy. Wiele urządzeń elektronicznych jest produkowanych z całych modułów, które w razie uszkodzenia najmniejszego elementu muszą być wymienione w całości, a to generuje koszty.

Producenci tłumaczą się, że wynika to z postępu technicznego, tendencji do miniaturyzacji i ułatwienia technologii produkcji (co wpływa na końcową cenę urządzenia).

Już teraz wiele osób oddających sprzęt do naprawy spotyka się z opinią, że jest ona nieopłacalna i lepiej w miejsce popsutego urządzenia zakupić nowe, niewiele droższe od kosztów części zamiennych i usługi serwisowej.

Konsumenci zazwyczaj godzą się na takie rozwiązanie. Jedyną „karą” dla producenta poprzedniego sprzętu jest zakup urządzenia z innym logotypem.

Taka sytuacja jest sporym obciążeniem nie tylko finansów klienta, ale także dla środowiska. Według ekologów, na wysypiska trafiają coraz młodsze urządzenia po stosunkowo krótkim okresie eksploatacji.

Niestety nowe przepisy nie obejmują (przynajmniej na razie) mniejszych urządzeń elektronicznych. Poza prawem do naprawy nadal znajdują się telefony komórkowe.

W tym przypadku problemem jest nie tylko żywotność urządzenia, które często po dwóch, trzech latach nadaje się do wymiany. Na forach internetowych często spotkać można rozżalonych konsumentów, którzy nie mogą aktualizować ich oprogramowania do najnowszej wersji tylko dlatego, że posiadają model wprowadzony do produkcji np. trzy czy cztery lata temu.

Tymczasem każda zmiana oprogramowania na wyższe jest niezwykle ważna z punktu widzenia choćby zabezpieczeń przed działaniami hakerów wykorzystujących luki w zabezpieczeniach.

Prawo do naprawy nie będzie obejmowało także innych urządzeń z gamy tzw. małej elektroniki. Nie powołamy się na razie na nie w przypadku naprawy ekspresu do kawy, samochodowej nawigacji, robota kuchennego czy odkurzacza.

źródło: dziennikprawny.pl

|Bart.