Twierdzą, że zbyt późno podjął decyzje o budowie kotła na biomasę, przez co mieszkańcy zapłacą znacznie więcej za ogrzewanie.

fot. PEC Suwałki

Jak mówił Marcin Kleczkowski podczas wspólnego posiedzenia komisji miejskiej rady, działania te powinien rozpocząć jeszcze podczas poprzedniej kadencji

Spółka korzysta z ostatniej, piątej transzy programu, co należało zrobić już kilka lat temu. Uniknęlibyśmy tak gwałtownych podwyżek. Wcześniejsza modernizacja gwarantowała ograniczenie emisji CO2. To nie jest jakaś tam spółka. Ona ma właściciela i jest nim miasto. Burmistrz ma obowiązek dbać o nią. Czy ta drożyzna nie jest zależna od Mirosława Karolczuka? Jest. On przecież był wiceburmistrzem.

Radny Tomasz Dobkowski twierdził, że modernizacja ciepłowni była niemożliwa w poprzedniej kadencji.

Wszyscy pamiętają poprzednią kadencję, a zwłaszcza jej końcówkę. Reorganizacje miejskich spółek robione przez poprzedniego burmistrza spowodowały to, że praktycznie niemożliwe było, żeby przedsiębiorstwo mogło pozyskać środki i startować w tak dużym projekcie. Tuż po wygranych wyborach przez Mirosława Karolczuka prace ruszyły z kopyta i teraz jest tego efekt.

 Mirosława Karolczuka bronił też jego zastępca – Sławomir Sieczkowski.

Wiadomo, ile trwa inwestycja związana z uruchomieniem kotłowni na biomasę, co pozwoli nam zmniejszyć emisję CO2.  Już w 2018 roku zostały podjęte bezzwłoczne działania.

Radny Adam Sieńko był jednak innego zdania.

Na każde 10 złotych wydane przez mieszkańca, 3,8 złotych wynika z braku ograniczania emisji CO2. Gdyby zamiast PR-owskiego działania zajmowano się poważnymi problemami, to ten koszt nie byłby tak duży.

 Budowa kotła na biomasę, według szacunków z 2020 roku, miała kosztować 20 mln złotych. Na ten cel miasto otrzymało 7 mln złotych dofinansowania. Kotłownia ma działać już tym ro

| red: kap

autor: Marta Sołtys / radio.bialystok.pl/wiadomosci/suwalki