Mich&Mitch nazywany jest najbardziej tajemniczym zespołem polskiej alternatywy. Ich muzyczna podróż trwa już ponad 15 lat. Skład jest płynny – od duetu do dużych formacji wraz z chórem i orkiestrą. Wszystko zaczęło się jednak wiele lat temu… w Mrągowie, na pikniku Country, który podbili piosenkami „Oh yeah” czy „I’m 30, I’m Lonely, I’m Horny” z miejsca zjednując sobie publiczność. I to właśnie płyta z tymi numerami – „Luv Yer Country” była ich debiutem. Potem potoczyło się już gładko. A każdy muzyczny projekt był inną muzyczną przygodą. Początkowo występowali jako duet, ale niedługo później do Macia Morretiego i Bartka Tycińskiego dołączyli kolejni muzycy, w większości związani z alternatywnym środowiskiem, skupionym wokół warszawskiej wytwórni Lado ABC.
W zespole Mitch&Mitch wszyscy są… Mitchami, lub pół-Mitchami – jak grający na organkach, syntezatorze i basie Half-Ape Half-Mitch (dla innych Luigi) lub Spiral Mitch, który jest jednocześnie puzonistą i perkusistą.
Bycie Mitchem zobowiązuje. To trochę jak ze szlachectwem. Każdy z muzyków jest tu multiinstrumentalistą, co oznacza, że często i chętnie wymieniają się instrumentami. Powoduje to pewne kłopoty z identyfikacją muzyków. Obecnie zespół występuje w 9-osobowym składzie i pomimo wertowania stron internetowych nie byłem w stanie ustalić personaliów muzyka posługującego się pseudonimem The Mitch.
Obecny skład Mitchów to mieszanka wybuchowa. Założyciele zespołu to wyznawcy punk rocka, a przynajmniej takimi byli na początku muzycznej kariery. Większość muzyków to postacie związane ze scena jazzowo – jassową i formacjami typu Pink Freud czy Baaba. Jednak na przykład Crackin Mitch jest adiunktem na Warszawskiej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, legitymujący się tytułem doktorskim. Równie dobrze może występować na koncertach Mitch&Mitch, jak i na Warszawskiej Jesieni.
Wywiady z Mitch&Mitch są chyba częścią ich kreacji, bo kończący je dziennikarze wcale nie są pewni czy nie zostali przez muzyków „wkręceni”.
Przykładem tego jest reklama płyty z 2008 „Love for three croakroaches” wydanej w 2010r., na której Mitch&Mitch razem z Igorem Krutoglovem zmierzyli się z twórczością kultowego żydowskiego barda Zeliga Rabitchnayaka grającego mutacje muzyki klezmerskiej i blue grassa. Tytuł płyty można przetłumaczyć jako „historie o trzech karaluchach”. Podłożem twórczości żydowskiego muzyka miał być fakt, że karaluchy w Tel Awivie są tak leniwie ,że nie chcą się wspinać i nie naprzykrzają się ludziom mieszkającym na wyższych piętrach. Niestety, po emigracji do Ameryki muzyk stwierdził, że nowojorskie karaluchy są bardzo pracowite i wspinają się doskonale nawet na wyższe piętra czynszowych kamienic gdzie mieszkał Zelig. Bard został tak dotkliwie pogryziony, że zaczął pisać utwory o swoich prześladowcach. Jak widać – nawet reklama płyt Mitch&Mitch musi być niezwykła.
Mitch&Mitch zaczął być szerzej znany po muzycznej współpracy ze Zbigniewem Wodeckim. Jej początek zaskoczył nawet samego Zbigniewa Wodeckiego. „Nie wiedziałem nawet, co to w ogóle jest ten Mitch&Mitch. W końcu jednak dałem się im namówić na wspólny koncert w Trójce. Chłopaki zaskoczyli mnie niesamowitą kreatywnością, zdolnością do improwizacji na scenie. Skojarzyli mi się z Frankiem Zappą, który też fantastycznie bawił się muzyką. Odjechany jest ten nasz Macio. Ujął mnie tym, że zainteresował się moimi piosenkami, o których ja sam zdążyłem już zapomnieć. Ta płyta ma przecież 37 lat! A tu nagle okazuje się, że jego ta muzyka kręci. Każdego by to rozłożyło na łopatki – mówił o jednym z założycieli zespołu Mitch&Mitch, Macio Morettim, Zbigniew Wodecki. To było tuż przed ich wspólnym koncertem na OFF Festivalu w sierpniu 2013 r. Zbigniew Wodecki zagrał wtedy z zespołem utwory ze swojej debiutanckiej płyty z 1976 r., koncert stał się sensacją i do tej pory jest wspominany jako jedno z najważniejszych wydarzeń w historii tego festiwalu. A wydana jakiś czas potem wspólna płyta „1976: A Space Odyssey” przyniosła autorom m.in. dwa Fryderyki.”
Co nas czeka na koncercie w Augustowie? Tego nie sposób przewidzieć! Jedno mogę napisać na pewno – Mitch&Mitch ma opinię zespołu, który potrafi rozruszać każde audytorium. Grupa nie koncertuje dużo ze względu na zapełnione kalendarze wszystkich Mitchów, a w miastach wielkości Augustowa występuje niezwykle rzadko. Ostatnio w naszych stronach Mitch&Mitch wystąpili w podsejneńskiej Krasnogrudzie w 2012r. Czyli mamy niepowtarzalną szansę na spotkanie z niebanalną grupą muzyków. Podobno konferansjerska prowadzona jest po angielsku bo Mitche utrzymują , że są zespołem amerykańskim. Koncert już 4.03. 2019 w Kinie Iskra. APK zaprasza.
Sławomir Mitros
O tylko w Augustowie święto niepodległości obchodzi się razem ze świętem zmarłych, dziwne.
Tomasz Andrukiewicz jest prezydentem Ełku, a nie Andruszkiewicz. Andruszkiewicz to … nie wspomnę kto.
Ta nędzna jałmużna 20 tysi od Truskolasego dla Natalii Kaczmarek za brązowy medal olimpijski to ma być godna gratyfikacja finansowa…
Cóż,w innych miastach cetrum tętni życiem w sezonie a tu?Drzewka,fontanna,ławeczki ,pomnik no może pizza i lody.To są letnie co roku…
To był ciężki rok